QJFStruktura QJFQJF KioskQJF BiuletynQJF GaleriaQJRIUMembership

W związku z tym, że w czasie naszego przyjazdu do Australli u władzy byli komuniści rządu Keatinga i Kirner byliśmy w sposób naturalny dostarczeni do obozu represji będącego kontynuacją represji z Polski. Wielu agentów grasujących wśrod środowisk polonijnych to również bardzo dobra ‘opieka’ ze strony rodzimych komunistow przebywających w Australii. Jest to wynik nie rozliczenia przeszłości tych agentów którzy bezkarnie nadal prowadzą swoją działalność niszącą. W Australi nie zamierzaliśmy zostać, a pobyt podyktowany był możliwością kontynuowania naszych badań naukowych. Prof. Różkowski szef katedry do której zostałem przeniesiony po głosowaniu przeciwko kandydaturze prof. Kozłowskiego na rektora Uniwersytetu Śląskiego, nie zgodził się na udzielenie mi dwuletniego urlopu bezpłatnego. Wielu pracowników US korzystało z tego typu urlopów jednakże mnie odmówiono, co wiązało się z bardzo brutalnym wypędzeniem z kraju. Jest to tym dziwniejsze, że byłem jednym z pierwszych członków Solidarności uniwersyteckiej reaktywowanej po stanie wojennym. Dopiero będąc w Australii zrozumiałem co znaczyły złośliwe pogrózki dr. Witkowskiego że w Australi znajdę sie w dobrych rękach. Dziadek tak nazywano nprof. Różkowskiego miał ponoć bardzo dobre zagraniczne kontakty.

W czasie pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II poproszono mnie o przygotowanie dużego plakatu mającego zdobić balkon naszego akademika tuż przy Błoniach gdzie miała być sprawowana Msza św. z udziałem Papieża. Chłopcy z SZSP przestrzegali przed stosowaniem jakichkolwiek obrazowych aluzji. Mimo najszczerszych chęci nie udało mi się jednak sprostać tego typu wymaganiom. Otóż, w tym obrazie-plakacie, uwagę służb specjalnych zaprzątnął pozornie mało znaczący fragment niezalamalowanego obszaru przedstawiającego ZSRR, czyli biała plama, jak to tłumaczyli towarzysze. Moje wyjaśnienie braku odpowiednich środków artystycznego wyrazu - farby, (w czasach kryzysu tak przecież naturalne, a przy tym nie dostarczonej przez działaczy SZSP) tych ostatnich w zupełności przekonywało niestety komitet dopatrzył się w tym prorokowania rychłego upadku ZSRR i otrzymałem kolejny wpis do księgi ... pamiątkowej. W wielu okolicznościach tego typu wpisy kierowały mnie na szlak martyrologii tak tradycyjnie przygotowywany dla słowiańskich patriotów i uwikłanie w sieć represyjnych elementów komunistycznego i postkomunistycznego reżimu. Jednym z tych represyjnych elementów było tworzenie zaplecza technicznego uniemożliwiającego prowadzenie badań naukowych, w tym pracy magisterskiej. Praca magisterska pod kierunkiem znanego polskiego krystalografa prof. Nedomy „Otrzymywanie warstw epitaksjalnych na monikrystalicznym krzemie” to zapowiedź dzisiejszych precyzyjnych układów scalonych. Prof. Nedoma nie kryjący swego nieprzyjaznego nastawienia do komunistycznego gangu AGH, mimo swych zasług na polu nauki był w wielu przypadkach odsuwany od podejmowania ważkich w środowisku A0 (AGH) decyzji. W czasie gdy rozpoczęliśmy (wraz z kolegą) pracę nad budową przyrządu do prowadzenia badań nagle rozmontowano aparaturę rentgenowską, jeden z podstawowych przyrządów pomiarowych naszych badań. Na domiar złego żadnego chemicznego odczynnika nie można było z AGH otrzymać tak, że postawieni zostaliśmy przed faktem zrób to sam. Glikol etylenowy załatwił ojciec kolegi, koleżanka ukradkiem ze ... szpitala  przemyciła bardzo w Polsce trudno dostępne a nieodzowne do prowadzenia eksperymentu części zaprojektowanej przez nas aparatury do otrzymywania warstw epitaksjalnych, rentgen cudem udostępnił instytut fizyki UJ. Tak było. Chłopcy z SZSP czy też ich kolesie z koru wzszelkie potrzebne materiały mieli udostępniane w specjalnej ofercia AGH.

Inny przyklad - wystwa naszych prac artystycznych w klubie Perspektywy AGH. Po wielu utrudnieniach i recenzji naszego artystycznego manifestu przez ówczesnego rektora AGH otrzymaliśmy pozwolenie na „wydanie” 100 egzemplarzy tegoż manifestu. Mimo braku zastrzeżeń ideologicznych postawiono jeden zarzut, zbyt ... metafizyczny. Organizowanie strajku sudenckiego na naszym wydziale. Po opozycji ze strony działaczy SZSP, w większości znanych dzisiaj w Polsce ludzi biznesu, udało się przegłosować przystąpienie do strajku. Mimo zagrożeń możliwością usunięcia z uczelni prowodyrów (tak nas wtedy nazywano) byliśmy gotowi na każde poświęcenie. Otrzymywaliśmy więc kolejne wpisy, tak jak dzisiaj do księgi sikorskiego.

Pamiętny 13 maj na rynku krakowskim. Odprowadzałem żonę, ktora uczęszczała na zajęcia studium podyplomowego, przed doktoratem, na wydziale matematyki UJ. Ponieważ w czasie pracy na niwersytecie śląskim moje zainteresowania zaczęły przesuwać się w kierunku nauk ścisłych i też uczęszczałem na zajęcia studiom podyplomowego instytutu matematyki UJ więc miałem możność zetknąć się z wieloma znanymi krakowskimi matematykami takimi jak prof. Gancarzewicz specjalista geometrii różniczkowej, prof. Kowalski (promotor pracy magisterskiej mojej żony) specjalista równań różniczkowych i całkowych czy też prof. Pelczar honorowy członek QJF. Wracając do wydarzeń 13-tego maja. Boczne ulice dochodzące do rynku obstawione były patrolami ZOMO. Wracając z dworca kolejowego udaliśmy się do rynku gdzie miała odbyć się pokojowa manifestacja. W chwili gdy zatrzymaliśmy się pod sukiennicami nagle jacyś młodzieńcy (prawdopodobnie prowokatorzy) zaczęli rozrzucać ulotki i po krótkim ostrzeżeniu wydanym przez któregoś z funkcjonariuszy milicji zostaliśmy otoczeni przez kordon ZOMO i ostrzelani kanonadą gazów łzawiących. Co nas bardzo zdziwiło to fakt, że nagle tzw. organizatorzy odpadli tak jak kor-a z australijskiego eukaliptusa. Nieomal po omacku udało nam się wydostać w kierunku ulicy Szewskiej. Niestety wylot ulicy był zagrodzony kordonem rozjuszonych zomowców. Schroniliśmy się w jednej z nielicznych znajdujących się tam małych księgarni. Niestety, większość studentów znajdujących się na rynku nie była w stanie schronić się w żadnym pomieszczeniu tak, że stała się obiektem brutalnego, wściekłego ataku rozjuszonych zomowskich bestii. Wciśnięci w kąt maleńkiego pomieszcenia z przerażeniem oglądaliśmy sceny bestialskiego znęcania się tych stróżów jaruzelskiego ładu nad bezbronnymi studentami. Szczególnie utkwiła mi w pamięci scena kopania leżącej prawdopodobnie nieprzytomnej studentki przez rozszalałego zomowca. Ci którzy próbowali śpieszyć jej na ratunek byli niemiłosiernie katowani przez rozszalałe bestie w zomowskich mundurach. To wszystko na naszych oczach tuż za szybą okna wystawowego. Nie mogliśmy się odsunąć a zauważeni przez zomowców zostaliśmy natychmiast zaatakowani. Właściciel czy też pracownik księgarni próbując nas bronić nie pozwolił na otwarcie drzwi co spowodowało to że zaczęli oni kopać buciorami w szybę próbując zmusić nas do wyjścia. Bojąc się poranienia odpadkami wybitej szyby zmuszeni byliśmy opuścić to pomieszczenie. Zostaliśmy skierowani w kierunku ulicy Jagiellońskiej, po obu stronach otoczonej kordonem rozjuszonych zomowców. To była ta osławiona ścieżka zdrowia ukazana między innymi w filmie „Karol a man who became Pope”. Wielu z nas odniosło bardzo poważne obrażenia. Ja zostałem kilkakrotnie uderzony pałką tak, że do dzisiaj odczuwam bardzo silny ból z tego powodu. Tylko cudem udało się nam uniknąć bardzo poważnej utraty zdrowia, w tym trwałego kalectwa. Wielu studentów w stanie bardzo ciężkim zostało odwiezionych do szpitala. Pojawia się w tym kontekście natarczywe pytanie. Dlaczago te pachołki jaruzelskiego żywiły taką nienawiść do nas studentów uczestniczących w pokojowej manifestacji? Kto z korowców tak suto dzisiaj odznaczanych krył się za tą krakowską prowokacją? Takiej nienawiści w stosunku do inteligencji słowiańskiej nie spotkaliśmy nigdzie poza wyjątkiem Australi - środowisko słowika, swiatkowskiego i skaro. Cóż ich łączy. Jedno. Nienawiść do elity słowiańskiej. Ten sam rodzaj bestialskiego znęcania się. Ponoć zomowcy zażywali środki zalecane przez specjalistów jaruzelskiego, dzisiejszego bohatera narodowego. Co ćpają ci w Australii upajający się okrucieństwem teorturowania chorych i katujących słowiańskich naukowców?

Kolejna scena. Kolejna wizyta papieża Jana Pawła II w Krakowie. Idąc w kierunku rynku nagle spotykam kolegę, który zupełnie niespodziewanie pojawia się w Krakowie. Trochę mnie dziwi to spotkanie gdyż kolega nie należy do grona entuzjastów papieskich pielgrzymek do ojczyzny. Ponieważ w tym dniu Papież przebywał w Nowej Hucie kolega natarczywie nalegał na to aby wybrać się na to spotkanie z Papieżem. Znając bardzo dobrze semicko-korowski sposób organizowania prowokacji z trudem daję się namówić na wkraczanie w tak skorowany obszar jak Nowa Huta. Kolega wydaje się być w siódmym niebie. Ze zdziwieniem przyglądam się tej przemianie dyrektora urzędu wojewódzkiego skandującego korowskie chałki w stylu dziś nie biją chodźcie z nami. Proponuję aby jak najszybciej ulotnić się z tej pozorowanej demostracji niby to propapieskiej. Niestety kolega zbyt naiwny, a być może podmieniony, ciągnie mnie w kierunku walterowskiej czołówki. Niestety entuzjazm bardzo szybko pryska. Nagle zostajemy sami, niewielka grupka z tej tak przecież dobrze zaplanowanej korowskej prowokacji. Nagle odcięci przez pojawiające się opancerzone wojskowe pojazdy i samochody policyjne zostajemy spychani w stronę Wisły. Kolega traci zupełnie nerwy i próbuje ukryć się w żdźbłach, rzadkiej, jak na głowie partyjnych przywódców okresu pobierutowskiego, trawie niewielkiego poletka. Dostajemy rozkaz wychodzić pojedyńczo z dowodem osobistym przez niamalże kilometrową „ścieżkę zdrowia”. Kolega zaczyna szlochać. To koniec jego kariery. Sytuacja robi się dramatyczna. Niektórzy nie zważając na ogromne niebezpieczeństwo wpław usiłują przeprawić się na drugi brzeg mimo ostrzeżenia o możliwości użycia broni. Dopiero interwencja, któregoś z dzinnikarzy, prawdopodobnie włoskiej telewizji powoduje to, że Papież zostaje zawiadominy o naszym zagrożeniu i specjalni wysłannicy papiescy eskortują nas przez kilkukilometrowy kordon zomowców w kierunku Krakowa. A dzisiaj. Kolega deklaruje się zagorzałym ateistą i robi karierę w którejś z tych lewckich ugrupowań palikotczyzny gdzieś na podkarpaciu, jaruzelski obwieszony medalami, korowcy i zdrajcy darzeni wyjątkowymi przywilejami Prezydenta Komorowskiego. A my. Dalej ta sama śpiewka. Jak nas tam nie ma nikt się nie dowie czy dobrze było nam czy źle.

Zatrzymanie na Łysej Polanie po godzinie policyjnej w dodatku z tak niebezpiecznym materiałem dywersyjnym jak kamera. Zatrzymanie na posterunku policji w Krośnie za filmowanie obiektów „zakazanych” i inne zatrzymania za „wścibskość” polityczną. Szykany w pracy. Zmuszenie do wyjazdu z kraju. Katowanie w Australii przez agentów semickiej bezpieki. Kiedy to się wreszcie skończy?

I

 

Adres:

The Queen Jadwiga Foundation

P.O. Box 654, Toorak, VIC 3142

Australia