Motywacja
Koronacja w Hiszpanii bardzo skromna i zbyt mało przecieków aby można było odznieść się do tego wydarzenia z jakimś racjonalnie uzasadnionym komentarzem. W tej sytuacji pozostaje pogdybaniowo-refleksyjna zaduma. Koronacja w dzisiejszym świecie demokratycznego obłędu musi szokować przynajmniej tę większość, która utrzymuje demokratyczny zamordyzm manipulacji jak też tych którzy poddawani są swoistemu praniu mózgów demokratoparanijakiej demagogii. Jednakże tak wiele oczekiwań skrywane jest w tym tak egzotycznym wydarzeniu dzisiejszego świata. Jednakże w kontekście równowagi korona jako symbol wladzy od Boga pochodzącej musi korespondować z rytuałem koronacyjnym utrzymanym w nastroju i powadze kraju katolickiego. Każda inna interpretacja powoduje już tylko makietę królewstwa i obrządek teatru kukiełek. Można i tak. Ale trzeba liczyć się z konsekwencjami prób profanacji monarszych atrybutów. Skarb wiary to najcenniejszy skarb jaki człowiek może posiadać. Czy wartość skarbu wiary można wycenić? Piękny bardzo cenny rubin może być wyceniony przez lichwiarza jubilerskiej profesji jako zupełnie nic nie znaczące bezwartościowe czerwone szkiełko. Któż z nas po takiej profesjonalnej władzy sądzenia odważy się pójść zasięgnąć porady innego tego typu lichwiarza. Za kilka groszy chętnie pozbędziemy się tego wycenionego przecież przez znawcę imitatora skarbu. Nikt z nas nie będzie obnosił się przecież z tego typu ułudą jubilerskiego kunsztu. Oszustwo to, czy li tylko dar przekonywania? Jest też druga strona tego lichwiarskiego wątku. Chcąc nabyć coś wartościowego z ufnością skierujemy swe kroki pod sklep jubilera w nadziei nabycia drogocennego skarbu. I znowu lichwiarska profesjonalna porada może spowodować, że w drodze niby to wyjątkowej okazji możemy stać się posiadaczami bezwartościowego czerwonego szkiełka imitującego drogocenny rubin. Prawdopodobieństwo tego tyu zakupu rośnie gdy tego typu okazyjna transakcja odbywa się w zaciszu tej czy innej knajpy lub w zakamarkach pchlego targu. Skarb czy też ubytowione pojęcie aksjologicznego odbłysku to ten intencjonalnie uchwycony pożądany obiekt. W przypowieściach Chrystusa skarb pojawia się wielokrotnie a perła jest wyznacznikiem dążenia do właściwego uchwycenia, zrozumienia sensu ziemskich poszukiwań skarbu. W naszym zapatrzeniu na dzieła św. Jadwigi Królowej nie może zabraknąć tego wątku perełkowego skarbu, skarbu naszywanego przez naszą ukochaną Jadwigę na racjonalnie ukonstytuowanym przesłaniu racjonału. Wiara to skarb najcenniejszy i poprzez przesłanie racjonału zracjonalizowana skarbowo. Perełka nawet ta najmniejsza to pomnożenie skarbu i pomnożenie wiary. Przekaz musi być konstytuowany na nośniku prawdy immanentnie spojonym z jej istotową naturą. Fałsz, imitacja czy negacja aż po zupełne zaparcie to ten lichwiarski powab nabycia skarbu jako rezultat wyjatkowo okazyjnej wyceny. Potem to już tylko czarna rozpacz i gorycz iluzji okazyjnego szczęścia. Skarb wymaga trudu, poświęcenia i chęci jego zdobycia. Ułapianie iluzorycznej okazji nabycia skarbu za bezcen w swym założeniu skrywa ironię fałszu. Perełka ta najmniejsza, ta Jadwigowa, wplatana w racjonał to ten dziergany racjonał naszych dążeń i pragnień. Zdolności właściwie rozwijane i pielęgnowane, mozolne pięcie się ku szczytom rozumienia i nabywnia wiedzy, pomoc tym którzy odstają i w tym wszystkim to co najważniejsze, silna wiara i pełne zaangażowanie w życie Kościoła. Takie jest przesłanie naszej ukochanej Patronki i nie możemy dać się zwodzić lichwiarzom proponującym nam łatwiutkie pielgrzymkowo zdawkowe okazyjne nabywanie skarbu. Nabycie skarbu to nie tylko wystawanie przed sklepem jubilera ale to w głównej mierze codzienne, mozolne i uporczywe usakiewkowanie naszego wnętrza możliwością jego nabycia. Przyjmijmy to jako nasze świeckie słowiańskie pdjęcia wyzwania bycia katolikiem w dzisiejszym świeci. Katolikiem słowianinem w nawiązaniu do Benedyktynów słowiańskich, którzy już w czasach św. Jadwigi Królowej umieli uformować słowiańskość na kształt katolickiego przykładu. Jak nie my, świeccy słowiańscy katolicy, to kto? Pamiętajmy też o przesłaniu naszej Królowej wierności Rzymowi w czasach gdy nowy Avignion zdaje się burzyć kruche naczynie tak nieporadnie budowanej czary zjednoczenia Chrześcijan. Druga strona skarbowej rzeczywistości to lichwiarska wycena naszego drogocennego skarbu i przekonywanie o jego nikłej wartości, a ostatnio coraz nachalniej o jego zupełnej bezwartości. Tak wielu z nas w poczuciu pozoru wstydu porzuca ten skarb lub też skrywa go głęboko tak aby można go było tylko okazać w czasie pielgrzymkowego szczytu czy też tego lub też innego manifestowania robotniczego sprzeciwu. Szczególnie razi dzisiejsza szkoła, ta dorastająca i oblekana w piórka katolickiej hipokryzji, epatująca glupotą zachwytu nad antyeuropejską wymowa haseł UE. Krzyżyk skarb wiary to ten nasz znak sprzeciwu wobec słowiańskiego bałwochwalczego zaślepienia lichwą ideologów UE i zarazem przykład wyboru tego co jest najważniejsze, najpiękniejsze, za co warto życie dać. Jest to ten nasz przykład codziennego świeckiego trudu podążania za naszą ukochaną św. Jadwigą Królową w każdym dniu i o każdej godzinie. Krzyżyk z kamieniem szlachetnym, "skarb wiary” to też nawiązanie do symbolu krzyża którego obraz znajduje się w jednym z Rzymskich kościołów. Krzyż ten, symbol zwycięstwa odniesionego przez Króla królów to zchęta do zaangażowania katolików świeckich do włączania się w nurt życia politycznego czy też naukowego i wyzwanie tworzenia współczesnej elity społeczeństw nie tylko katolickich. "Musicie być najlepsi", te słowa Chrystusa odnoszą się do każdego obszaru naszej ludzkiej działalności i nie mogą być spłycane frazesami pielgrzymkowych statystyk, akcjami kółek Caritas czy też zbiórkami pieniędzy dla ponoć głodujących krajów Afryki. Musimy być najlepsi i stając się perełkami Jadwigi na pewno nie poddamy wycenie lichwiarzom wiary i ideologii naszego najcenniejszego skarbu jakim jest wiara.W tym kontekście bez komentarza kilka faktów. Kraje katolickie Europy to kraje najbiedniejsze i kraje głębokiego kryzysu w tym co najdziwniejsze kraje takie jak Włochy i Hiszpania. Socjalizm brunatny był najbardziej popularny w katolickiej części Niemiec a socjalizm czerwony był a Polsce wielbiony przez lud katolicki odpowiednio nastrajany przez zastępy semitow z CCCP. Pierestrojka ze zdradzieckim układem okrągłostołowych kantów była ospółkowana przez osobników z rekwizytami Częstochowy w klapie i semickiej zgrai koru jak też omodlana przez nadgorliwych kaznodziejów. W Australii prawie wszystkie katolickie instytucje padają, w tym szpitale i inne tego typu przytułki pomocy. Współpraca katolików świeckich na jakimkolwiek polu wydaje się być wręcz niemożliwa. Katolicy świeccy używani są tylko do wykonywania „czarenej roboty” w tym wydaje się bardzo planowo odwodzeni od zdobywania wyższego wykształcenia i sięgania po najwyższe stanowiska w pństwowych jak też innych instytucjach. Poza Hiszpanią, kraje katolickie to kraje gdzie utrzymuje się bardzo wrogie nastawienie do monarchii, świadomie sączone przez niektóre kręgi kościoła. Istniejące międzynarodowe organizacje zakonne takie jak jezuici czy redemptoryści o bardzo lewicowym nastawieniu bardziej zdają się się slużyć internacjonalnej idei leninowsko-trockistowskiej aniżeli budowie Chrystusowego Królewstwa. Getta polonijne przy tzw. polskich parafiach to przytułki nędzarzy, robotników o bardzo niskim wykształceniu i meliny dziadowstwa i beznadziei. Na tym tle koronacja w Hiszpanii katolickiej to bardzo przez nas wszyskich oczekiwane wydarzenie. Jeżeli sprawa małżeństwa pary Królewskiej nie była zręczną zagrywką żydo-masonerii możemy liczyć na to, że Król Filip i Królowa Letizia okażą się godnymi zaszczytnego tytułu perelki św. Jadwigi Królowej. Nie możemy się więc spodziewać, że ich życie będzie usłane różami. Z tego miejsca gratulujemy Parze Królewskiej i życzymy z całego serca aby skarb wiary był dla nich czymś za co warto życie dać a św. Jadwiga Królowa stała się dla Nich inspiracją do dawania przykładu zdziczałej Europie co prawdziwie znaczy być Królem. Na zakończenie tego wątku. Każdy zakonnik ślubuje posłuszeństwo, ubóstwo i.. Nie można więc dawać wiary temu, że jakikolwiek zakonnik może złamać śluby zakonne, w tym szczególnie redemptorysta i będzie służył polskiemu narodowi, przecież to też logiczna sprzeczność. Wymagajmy aby zakonnik służył Chrystusowi a wszystko inne będzie tak bardzo proste. W tym kontekście rozbijanie się przez zakonnika w marynarce Toyotą Altice zakupioną za parafialne pieniądze to wydaje się być złamaniem przysięgi ubóstwa. „Bo kto przysięgę naruszy, ach biada jemu za życia, biada ach biada jego złej duszy”. To nie my. To Mickiewicz. I co na to przełożeni i doradcy z Krakowa? A być może ten Mickiewicz to już tylko fikcja literacka? W Australii rwanie włosów na mankietach, a to za sprawą ostatnich wynikow PIZA, gdzie mimo ogromnych nakładów z pieniędy podatników zanotowano drastyczny spadek Australii w rankingu wyników testowych poszczególnych krajów. Dostało się nauczycielom za bardzo słabe przygotowanie uczniów do egzaminów. To w ramach szukania kozła ofiarnego. Jednakże przyczyną tego regresu wydaje się być lądowanie UFO (understanding fear object) co można tłumaczyć jako paniczny strach przed rozumieniem. Wypowiada się wielu prominentów życia, tego czy innego, próbując zachęcić młodzież Australii do osiągania dobrych wyników. Niestety, czynnik motywacyjny, który w Australii jest albo świadomie zapoznawany albo też opacznie rozumiany to czynnik który odgrywa najważniejszą rolę w tym spadku notowań. Na nic zdaje się przykład biznesmena G. który stara się mydlić oczy tym, że wykształcenie było mu do czegokolwiek potrzebne przy robieniu fortunty na spekulacji działkami budowlanymi. Przy wzroście cen działek kilkadzesięciokrotnie w Melbourne nie trudno się domyślić jakie wykształcenie jest potrzebne aby z dnia na dzień z przysłowiowego Meyera przybyłego do Melbourne z kilkoma walizkami (mamy nadzieję że nie diamentów) w ciągu kilku lat otrzymać biznesmena dorabiającego się ogromnej fortuny. I po co w to wszystko mieszać system kształcenie. Wszyscy w Australii są świadomi tego, że o szybkości kariery w szczególności w biznesie, decyduje pochodzenie rasowe aniżeli jakikolwiek inny czynnik. W Australii są rasy nadbiznesu i nadnadkażdym w stylu Packera, Murdocha i wielu nie tak znowu pomniejszych i są ci z rasy słowiańskiej, dla których wszechstronne wykształcenie jest powodem li tylko ich potwornego psychicznego terroryzowania. Przyklad prof. Z. Leś jest bardzo jaskrawym przykładem potwornych rasowych nadużyć. Mimo posiadania wszechstronnego wykształcenia i bycia bardzo wszechstronnie utalentowanym prof. Z. Leś pracuje od wielu lat bez żadnego wynagrodzenia, poniżany, maltretowany i torturowany w czasie choroby. Ten skrajny przykład rasistowskiej polityki rządu australijskiego ma bardzo jasny cel odstraszania słowian od chęci zdobywania wykształcenia. Jest to jeden z elementów stosowania broni psychologicznej w stosunku do słowian mający za zadanie odebranie wiary w sens zdobywania wykształcenia. Mimo tak trudnych warunków i takiej zachęty stworzonej przez rząd australijski przeznaczający ogromne pieniądze na dopłaty dla odstających, prof. Z. Leś zawsze podkreśla ogromną rolę zdobywania wykształcenia i zachęca do jego zdobywania, między innymi przez organizowanie w szkołach Jadwigowych konkursów stwarzających motywację do osiągania jak najlepszych rezultatów tak przez poszczególnych uczniów jak też szkół Jadwigowych. Jak bardzo dużym powodzeniem cieszą się te motywacyjne działania prof. Z. Leś świadczą podziękowania od uczniów, dyrekcji i nauczycieli szkół Jadwigowych. Nie dziwi więc fakt, że tego typu działalność prof. Z. Leś w Australii jest z taką premedytacją niszczona przez australijski rząd. Ponieważ po ostatniej wizycie min. Sikorskiego tego typu niszczące działanie przybrało na sile są podstawy do utrzymywania, że jest to wynik współdziałania rządu w Polsce, szczególnie min. Sikorskiego, agentów PRL-u działających wśród Polonii i co najbardziej znaczące obecnego konsula z Sydnej. Ponieważ prof. Z. Leś jak też QJF ponosi z tego tytułu bardzo duże szkody zwracamy się do sądu w Strasburgu o wszczęcie postępowania karnego przeciwko min. Sikorskiemu o świadome działanie na szkodę organizacji i osobom prywatnym wykorzystując do tego urząd ministra spraw zagranicznych. Mimo tak znaczących osiągnięć w prowadzeniu działalności polonijnej promującej polską kulturę prof. Z. Leś nie otrzymał nigdy żadnego odznaczenoa państwowego. W tym czasie wielu działaczy polonijnych, którzy legitymują się tylko nieznacznymi osiągnięciam w działalności polonijnej otrzymywało bardzo wysokie odznaczenia państwowe. Jest to jaskrawy przykład prześladowania politycznego zwłaszcza po tym jak prof. Z. Leś zadeklarował chęć ubiegania się o fotel prezydencki. W kontekściwe motywacji wspomina prof. Z. Leś. Nie chciałbym aby było to odebrane jako kolejny biogram straceńca pokolenia PRL-u ale jako promyk nadziei i ogromnej wiary w Jawigowe zwycięstwo. Wietrzno jest niewielką osadą na szlaku bursztynowym zwanym węgierskim położoną u stóp tajemniczego grodziska. Włości naszej rodziny uszczuplone znacznie po komunistycznym przewrocie przylegały tuż do podnóża tego majestatycznego wzgórza i graniczyły z posiadłością Firlejów, z którymi byliśmy blisko spokrewnieni. Dziadek znał bardzo wiele legend i podań dotyczących wietrzańskiego grodziska skąd wywodzili się nasi przodkowie. Podania te ustnie przekazywane zostały w niewielkiej części spisane przez grupę archeologów z uniwesytetu warszawkiego prowadzącą prace wykopaliskowe na terenie grodziska. Firlejowie wywodzili się z rodziny będącej właścielami między innymi zamku w Odrzykoniu. Po odkryciu złóż ropy naftowej w okolicy Bóbrki i Wietrzna nasze rodziny mogly bardzo skorzystać z tego, że złoża ropy znajdowały się na terenach naszych posiadłości. Niestety przepisy zaborcy austriackiego uniemożliwiły nam uzyskiwania należności z tytułu czerpania ropy z naszego terenu. Przed wojną dziadek pracował jako mierniczy na pobliskiej kopalni, prowadził zajęcia w szkole naftowej w Wietrznie a następnie został oddelegowany do Borysławia w celu prowadzenia szkolenia kadry eksploatatorów ropy w nowo odkrytych złożach na terenach ziem Króewstwa Polskiego. Na wieść o zbliżającej się wojnie dziadek wraz z babcią wrócili do Wietrzna. Po wojnie dom w Wietrznie został spalony przez lokalnych komunistów a potem został tylko częściowo odbudowany. Rodzeństwo mamy, brat i siostra, wyjechali na ziemie zachodnie tak, że pozostała tylko najstarsza siostra. Najstarszy brat mamy wszechstronnie uzdolniony został zamordowany przez lokalnych komunistów z Wietrzna. W Wietrznie spędziłem najpiękniejsze lata swego dziciństwa. Wychowywałem się w gronie prawie samych dziewcząt tak że wspomnienia lat dzieciństwa to pełna delikatności, dziewczęcego uroku i piękna sielanka u podnóża tajemniczegpo wzgórza. Panny Firlejówny urodzone w Łodzi większość czasu spędzały u dziadków a ich rodzice, oboje niewidomi, to ofiary wojny. Matka warszawianka straciła wzrok na skutek wybuchu bomy w domu w którym przebywali w czasie powstania warszawskiego. Wszyscy byliśmy bardzo ze sobą zżyci i Łodzianki rokrocznie przyjeżdżały w okresie wakacji tak, że nasze spotkania były zawsze pełne radości i wspomnień. Miejscem naszych bardzo częstych spotkań był drewniany krzyż, jako pdawano miejsce spoczynku powstańców styczniowych. Krzyż ten był przez nas na sposób dziecięcy adorowany i przyoblekany najpiękniejszymi, na jakie było nas wtedy stać, bukietami świeżych kwiatów. Pod tym krzyżem bardzo często odmawialiśmy nasze dziecięce modlitwy i śpiewaliśmy pełne dziecięcego uniesienia religijne pieśni. Tutaj też w wieku 4 lat braliśmy ślub z Krysią, będącą w moim wieku i przysięgaliśmy sobie w dziecięcy sposób dozgonną miłość. Panna młoda ubrana w białą suknię z bardzo długim welonem, pan młody w specjalnie w tym celu skrojonym garniturze, tak że cały ten dziecięcy orszak weselny złożony głównie z druhen to coś co długo nawet dorośli wspominali. Tak było. Takie nasze dziecięce marzenia, wszystko pod krzyżem wierząc, że tylko to co u stóp krzyża ma znaczenie. Ta lekcja krzyża, zostaje w pamięci na całe życie i tak łatwo daje się przełożyć na język Jadwigowej miłości i wierności Krzyżowi. Chrystus spoglądający łagodnie na te nasze dziecięce krzątania przy przyozdabianiu każdego skrawka ziemi w nadziei, że w ten sposob możemy jakoś ulżyć tej agonni konania, był dla nas kimś Obecnym i Bliskim. W czasie kiedy miałem rozpocząć naukę w szkole podstawowej rodzice zmuszeni byli przeprowadzić się do pobliskiej niejscowości. Tutaj tak środowisko rówieśnicze jak też warunki mieszkaniowe były zgoła inne. Chałupa kryta strzechą ze skrawkiem ogrodu i niewielkim strumykiem to zupełnie inny świat. Poza tym w domu w którym przyszło nam mieszkać nie było elektryczności. Długie jesienno-zimowe wieczory zmuszeni byliśmy spędzać przy lampie naftowej a niekiedy świecy, gdyż nafta była, w tych czasach, bardzo trudno dostępna. Wulgarność kolegów, którzy stanowili ogromną większość, chamowate odruchy i grubiaństwo to zupełny kontrast wietrzańskiej sielanki i niejako dopełnienie tego wygnania z raju. Szkoła do której uczęszczaliśmy na dwie zmiany to bardzo mały budyneczek z drewnianą szopą zwana przybudówką albo w naszym żargonie 'psią budą'. W tej psiej budzie jako najliczniejsza klasa spędzaliśmy najwięcej czasu. W zimie przez szerokie szpary wpadał śnieg tworząc na ławkach i podłodze śnieżyste wzory. Maleńki piecyk gazowy rozgrzany do czerwoności nie dostarczał zbyt wiele ciepła tak, że siedzieliśmy w płaszczach niekiedy mając czapki naciągnięte na uszy gdyż tęgi mróz dawał się mocno we znaki. A mimo to marzyliśmy o czymś wielkim, o byciu kimś niekiedy z czytanej powieści później z telewizyjnego serialu. Na długo pozostał w pamięci pierwszy dziecięcy list miłosny z Łodzi, z pięknie zdobioną kopertą tak że już jako pierwszoklasista zostałem uraczony określeniem 'ten mający dziewczynę z łodzi'. Brakowało wszystkiego i każdy początek roku szkolnego do uciążliwe poszukiwanie potrzebnych przyborów szkolnych. I marzenia. Najpierw pogoń za marzeniem usidlenia Matejkowskiego malarskiego kunsztu. Kopiowanie niezliczonej ilości historycznych wydarzeń, rycerskich pojedynków, portretów królów, zbroje rycerskie z wielu zgromadzonych książek historycznych i pierwsze lekcje u nalepszego w tym czasie artysty-malarza krośnieńskiego, Kochanka. Dzisiaj jakże inaczej brzmi ten wspomnieniowy wątek. Zakup farb olejnych na które poświęciłem wszystkie swoje oszczędności. Kupno farb olejnych w tym czasie w Krośnie było nie lada wyczynem i dopiero po upływie roku udało mi się skompletować cały zestaw kolorystyczny. Stąd też pierwsze obrazy bardziej przypominały fowistów aniżeli to co pragnąłem osiągnąć jako zamierzony efekt. I tak brak błękitu zastępowany był zielenią lub fioletem co wywoływalo niekiedy bardzo silny efekt ekspresjonistyczny. Po czym pierwsze zamówienia i uznanie lokalnej społeczności. Póżniej zainteresowanie chemią i na pewien czas zaniedbanie malarskich prób. Niestety, chemiczne eksperymenty udaremnił brak zupełnie wszystkiego. W najbliższym sklepie chemicznym w Jaśle nie można było kupić najprostszej probówki nie mówiąc o jakichkolwiek odczynnikach. Nie zawsze można też było liczyć na pomoc nauczyciela chemii. Niestety, w szkole nie było pracowni chemicznej i niewielka ilość odczynników była bardzo skrupulatnie rozliczana przez kierownika szkoły. Potem okres rzeźby w drewnie i na długi czas poranione ręce. W okolicy klasy siódmej zaczęła się gitarowa gorączka. W domu w Wietrznie było kilka instrumentów muzycznych, między innymi skrzypce i kontrabas, niestety wszystko strawił ogień w czasie pożaru. W sklepie muzycznym w Krośnie zakup gitary był w tych czasach zamiarem nieosiągalnym. Najpierw trzeba było zarobić pieniądze co w moim przypadku nie było takie trudne gdyż od wielu lat zajmowałem się zbieraniem ziół i dostarczaniem ich do krośnieńskiego punktu herbapolu, co przynosiło dość znaczny dochód. Gitara w tym czasie kosztowała 615zł co przy moich możliwościach finansowych z zielarskiego biznesu nie było wielkim wysiłkiem. Niestet, mimo usilnych starań w sklepie muzycznym, gitary nie udało mi się kupić gdyż nie udało się natrafić na dostawę. Nie zrażony tymi trudnościami postanowiłem wykonać upragniony instrument metodą 'zrób to sam'. Zaczął się okres uporczywej wymiany tak aby uzyskać potrzebne materiały. Po upływie niespełna roku gitara była gotowa i tutaj pojawił się kolejny problem. Potrzebny był wzmacniacz, głośniki i tak zaczęła się przygoda z elektroniką. W tym czasie podciągnięto prąd elektryczny do naszej chałupy nadal krytej strzechą, tak że elektroniczne eksperymenty były możliwe do przeprowadzania. Najpierw trzeba było wykonać lutownicę, zdobyć materiały do lutowania i zdobyć potrzebne materiały elektroniczne (lampy. kondensatory, oporniki) aby w końcu przystąpić do montażu. W chwili gdy pierwszy wzmacniacz był gotowy pojawiły się tranzystory i rozpoczęła się fascynująca przygoda budowy ogromnego arsenału urządzeń przetwarzania dźwięku. W ciągu kilku lat założony przeze mnie zespół Algol dysponował bardzo nowoczesną, jak na owe czasy, aparaturą akustyczną zdolną imitować nieomal każde brzmienie istniejących w tym czasie rockowych gigantów. Najbardziej wyrafinowanym urządzeniem był instrument zdolny do produkcji dźwięku imitującego głosy ptaków i zwierząt. Dźwięki te były włączane do naszych muzycznych kompozycji. Zaczęła się też nowa przygoda biznesowo-techniczna. Po ukończeniu kursu radio-telewizyjnego zdobyłem uprawnienia naprawy telewizorów co było w tych czasach dość dochodowym biznesem. Założyliśmy też firmę produkującą urządzenia do otrzymywania akustycznych efektów. Niestety w tych czasach terminy takie jak firma biznesowa to terminy kapitalistycznego systemu, które były niemile widziane w socjalistycznej rzeczywistości. Po rozwieszeniu plakatów o naszej firmowej działalności w znaczących miejscach Krosna zostaliśmy poinformowani o nielegalności tego typu biznesu i nakazie rozwiązaniu firmy. W tym też czasie pojawiły się pierwsze odbiorniki telewizyjne z układami scalonymi tak że naprawa sprzętu radiowo telewizyjnego wymagała posiadania specjalistycznych urządzeń i dostępu do drogich układów scalonych. Zbliżał się okres matury, należało bardzo poważnie myśleć o wyrwaniu się z tego podkarpackiego regionu w pogoni za marzeniem i oczekiwaniem tej niespełnionej młodzieńczej miłości . Pytanie co dalej pozostaje jednakże ciągle aktualne. A motywacja. Kochaj, miłość zawsze zwycięża chociaż marzenie przyobleka Ją w niekiedy przecudowny kształt. Na zakończenie należy dodać że nasze bardzo trudne warunki życia wynikały z nieugiętej postawy ojca który mimo wielu szykan nigdy nie należał do żadnej organizacji socjalistycznego reżimu. Niestety za to płacimy już w kolejnum pokoleniu. W Australii podobne szykany, wypędzanie z własnego mieszkania i akty bandytyzmu. Powtórka PRL-u. Rozmyślania po północy to nie tylko literackie ujęcie czasowego wyznacznika zmagań z materią zanyślonego bycia tak uparcie wpraszającą się w ten czasowy skrawek wykradany nieuśpionym godzinom nocnym. Bywa, że czasem ten czy ów przypadkowo napotkany czeladnik typowo skrojonego roboczogodzinnego pokrowca dniówek darzy nas wynurzeniem o swym psim losie wstawacza o wczesnych godzinach rannych. Być może jest coś smutaśnego w tej rapsodii trenu „ co dzień o piątej rano ryk syren budził ...” Niestety o tym czasie zwykle kończy się ten niedospany czas rozmyślań. Można by też w tym stylu „takiemu to dobrze ...” patrząc na ten regularny piątodniówkowy cykl wyjść i powrotów. Można też w drugą stronę, niestety coraz mniej chętnych, dziś to się nie opłaca. Poza tym kupą raźniej a myślenie już tylko jako antyteza bezmyślności. I to się przyjmuje.
|
Copyright the Queen Jadwiga Foundation Adres: The Queen Jadwiga Foundation |