QJFStruktura QJFQJF KioskQJF BiuletynQJF GaleriaQJRIUMembership

Kontynuacja obchodów III

Dostaliśmy z Watykanu potwierdzenie, że nasze prośby o powołanie św. Jadwigi Królowej na Patronkę Europy zostały przekazane Papieżowi Benedyktowi XVI. Duże zaskoczenie w Watykanie wzbudziła nasza inicjatywa zbierania podpisów, jednakże o wiele większe zdziwienie wzbudził fakt iż te podpisy zbierane były w Australii i że tak stosunkowo nieliczna grupa osób podpisała nasze prośby. Fakt że żaden z księży nie złożył podpisu ma swoją ogromną wymowę. Bardzo nas ucieszyła ta odpowiedź od Papieżowi Benedykta, któremu tak bardzo zależy na uaktywnieniu laikatu i ożywieniu myśli teologicznej. Nasza inicjatywa pokazuje jak bardzo w dzisiejszym Kościele Katolickim brakuje zaangażowania laikatu w sprawy żywotne dla przyszłości Kościoła. Papież Benedykt zapewne bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z sytuacji w jakiej dzisiaj znajduje się Kościół Katolicki. Jedną z najtrudniejszych spraw jest brak właściwego następcy Papieża Benedykta XVI i w środowisku tak lewicowego kardynalskiego gremium wybór kolejnego Papieża może być podyktowany jakimś ideologicznym przesłaniem. Bardzo duża grupa kardynałów, stanowiąca w zasadzie większość, spoza wpływu europejskiej tradycji może bardzo szybko sprowadzić Kościół na teren dotychczas zawłaszczany przez komunistów czy też ich masońskich ideologicznych współbraci (Obama Watykanu). W Kościele Katolickim daje się zauważyć coraz więcej trendów zmierzających do pomijania ewangelicznego przesłania i zastępowania ewangelii różnego rodzaju kultami, w Polsce to kult dzienniczka, Częstochowy czy też innych miejsc z zupełnym niekiedy pomijaniem istoty naszej wiary katolickiej. Jednym z podstawowych aspektów tego dzisiejszego stanu, który można by nazwać kryzysem prostactwa jest bardzo niski poziom nie tylko intelektualny dzisiejszego duchowieństwa i wielu hierarchów Kościoła Katolickiego. Dlaczego tak bardzo duża różnica jest pomiędzy Kardynałem Sapiehą a kardynalem Nyczem? Ano ni mniej ni więcej jak tylko sprawa gleby z której oba te kardynalskie ziarna wyrastały. Bycia arystokratą nie da się imitować, to jest  niekiedy bardzo widoczne i nie sposób tego nie dostrzec. Arystokratyzmu nie można nabyć, z tym trzeba się urodzić. Z chama nigdy nie będzie można zrobić arystokraty. To taki arystokratyczny problem kwadratury koła. Pokutuje, szczególnie w polskim społeczeństwie pogląd, że arystokrata to człowiek wielkomiejskich „salonów” czy też środowisk uzurpujących sobie prawo do używania zaszczytnych tytułów z racji swych nie do końca pewnych rodowych koneksji. Kiedy rodowe korzenie mogą być i w większości są wyznacznikiem arystokratyzmu to jednak ten czynnik wcale nie musi być decydujący. I tak nawet w rodzinie królewskiej może znależć się prostacki cham nie zdolny nawet do ukończenia szkoły średniej podczas gdy w niejednej rodzinie pozornie nie posiadającej rodowych koneksji może wyrastać prawdziwy arystokrata obdarzony aż nadto widocznymi atrybutami arystokratyzmu. W Polsce tak niszczonej poprzez kolejne najazdy bardzo wiele znaczących rodów przetrwało tylko jako wynik mezaliansu adopcji. Widoczne jest to szczególnie po bardzo niekiedy schamiałym środowisku odradzającej się tzw. grupy stygmatyków herbowych. Podobnie jak w bajce Andersena gdze ziarnko grochu stanowiło test bycia księżniczką podobnie dzisiaj poziom wykształcenia i wyznawane wartości, tak jak zawsze, będą stanowiły test arystokratyzmu. Dlatego też nie możemy pozwolić na to aby najwyższe stanowiska tak w państwie jak też w Kościele Katolickim były obsadzane przez osobników z pospólstwa. Żadna równość czy równouprawninienie. W hierarchii czym wyżej tym szlachetniej (arystokratyczniej) i chamstwu raz na zawsze trzeba powiedzieć nie. To leży w interesie nas wszystkich. Jest to także bardzo znaczący problem w kontekście bliskich wyborów na prezydenta w Polsce. Szczególnie tzw. środowiska katolickie tak utyskujące na niską frekwencję wyborczą wcale nie mają zamiaru rozglądać się za właściwym kandydatem. Szczególnie, co bardzo niepoki, brak jest zupełnie modelu kandydata (odpowiednich kryteriów), które kandydat na prezydenta powinien spełnić tak aby mógł być możliwy do zaakceptowania przez katolicki elektorat. Oczywiście, jest wiele przysłowiowego lania wody i robienia wody z mózgu przez niektóre środowiska ale brak zupełnie koncentracji na istocie tego problemu a mianowicie mechaniźmie wyłaniania kandydatów tak aby mogli oni prezentować tak siebie jak też swoje propozycje. Jest też bardzo poważnym grzechem głoszenie prawdy, że gdy mamy Maryję jako Królową to Król jest nam niepotrzeby. To nie tylko narodowa herezja, to nosi również znamiona skrajnego lewicowania i zbrodni przeciwko narodowi polskiemu. Wyłonienie właściwych kandydatów ma ogromne znaczenie, gdyż dopiero wtedy możemy z czystym sumieniem troszczyć się o zwiększenie frekwencji wyborczej. Prezydent (Król) to ten od którego w dużej mierze zależy los naszego państwa i naszego narodu. Nie możemy pozwolić więc aby tego typu stanowisko było piastowane przez osoby przypadkowe, podrzucane tuż przed wyborami i wybierane przez margines społeczny tzn. współczesne niepolskie elity. Taki Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski czy też nawet Kaczyński to osoby które bądź zupełnie nie spełniały warunków do tego aby piastować tego typu urząd albo spełniały je tylko w niewielkim stopniu. Dlaczego więc nie ma tak naprawdę prawdziwej dyskusji nad wypracowaniem właściwego kryterium kandydata na prezydenta. Wydaje się, że niektóre środowiska Kościoła katolickiego pragnące sprawować władzę w Polsce są bardzo zainteresowane w promowaniu kandydatów typu Wałęsy czy Lepera, gdyż mogą być oni bardzo łatwo manipulowani przez niektóre wpływowe rozgłośnie czy poczytne tygodniki. Po wybraniu tego typu prezydenta władzę tak naprawdę będzie sprawował ten czy inny zakonnik, którego tzw. dobre polityczne wskazówki będą stanowiły kategoryczny nakaz. Czy tego typu model prezydentury jast dla nas Polaków do zaakceptowania?

Kolejny problem to sprawa doktoratów w tym szczególnie z teologii. Przy tak bardzo niskim poziomie instytucji parających się ogłaszaniem stopni doktora z teologii należałoby powołać zespół kompetentnych osób przy Papeżu zatwierdzających uzyskany stopień doktora teologii. W czasach świętej Jadwigi Królowej stopień doktora teologii był bardzo trudny do uzyskania i kandydat musial spełnić szereg dodatkowych wymagań. Teologię można było studiować dopiero po ukończeniu studiów podstawowych (triwium, quadriwium) podczas których kandydat na studia teologiczne musiał zapoznać się z materiałem który w dzisiejszym żargonie byłby nazwany wiedzą zdobywaną na jednym z uniwersyteckich kierunków zawierających zagadnienia fizyki, biologi, chemii czy psychologii. Dopiero po solidnym opanowaniu tego typu materiału czyli po uzyskaniu wiedzy z kilku epistemologicznie ważkich naukowych dziedzin i po poszerzonym kursie filozofii powinno być możliwe studiowanie teologii. Problemy dotyczące spraw Boskich to nie infantylne niekiedy opracowania niektórych dzisiejszych „teologów’ starających się pokazać że sprawy dotyczące interpretacji tekstów biblijnych czy też tekstów wybitnych teologów  Kościoła mogą być sprowadzone do prostej niekiedy wręcz banalnie ujętej prawdy wynikającej z tego czy innego przekazu takiego jak dzienniczek, ale pogłębiona refleksja myślicieli ogromnej wiary posiadających bardzo duże kompetencje w ocenie współczesnych filozoficznych jak też najważniejszych naukowych produktów. Tak, to nie utopia. Tworzenie warunków do uprawiania tego typu teologii powinno być w centrum zainteresowania Watykanu. Doktorat z teologii powinien być bardzo trudny do uzyskania i ten kto ten tytuł posiada powinien godnie reprezentować katolicki świat naukowy. Nie należy też mylić spraw wiary, która w zależności od konstytucji intelektualno-emocjonalnej wierzącego może opierać się na bardzo różnych podstawach. Czymś innym jest wiara danej osoby, a zupełnie czymś innym jest zespół prawd wiary podawany przez Kościół i zatwierdzany autorytetem tego Kościoła. W Polsce od dłuższego czasu zaczyna dominować bardzo sentymentalny stosunek do spraw dotyczących wiary oparty na organizowaniu masowych przemarszów czy też parareligijnych manifeatacji przy bardzo nikłym pogłębianiu tak wiedzy związanej z nauką Kościoła jak też z prawdziwym zaangażowaniem w sprawy dotyczące wiary na poziomie własnego odniesienia do spraw Boskich. Stąd też taka popularność Maryjnych uroczystości wsparta na wierze iż Matka o wszystko się zatroszczy, wszystko wybaczy, wszystkich wysłucha i nasz Naród wywyższy ponad wszystkie narody świata. Przy tego typu nastawieniu, my jako Naród nie jesteśmy do niczego zobowiązani i w przypadku jakichkolwiek trudności wystarczy skrzyknąć się na kolejną pielgrzymkę oczywiście odpowiednio nagłośnioną, no ... i to wystarczy. Jest to bardzo niebezpieczny styl uprawiania ideologii wierzenia i nie jest tak trudno przewidzieć jak to się może skończyć. Daje się też zaobserwować bardzo niepokojące zjawisko erozji znaczenia Kościoła jako hierarchicznej instytucji wspartej na skale Piotrowej wiary i powołanej przez Chrystusa. Zanika prawie zupełnie znaczenie Katedry jako wyznacznika władzy Biskupa i zastępowane jest znaczeniem tego czy innego sanktuarium na którego użytek dorabia się swego rodzaju ideologię niekiedy wprzęgniętą w kierat paranarodowych interesów. Jest to powrót do neomasońskiej doktryny bajkowania ewangelicznego przesłania poprzez „upiększanie” go o ludowo-baśniowe wątki wzięte z pogańskiego świata magii i mitu. Reymont w „Chłopach” ukazuje postać pana Jacka uwodzącego naiwnych wieśniaków tego typu masońskimi bajdurzeniami tak, że ksiądz staje się tym, który coś niecoś dorzuca do tego materiału teologicznego na którym to wychowywana jest wieś czasu Reymonta. Czy można się dziwić, że tak edukowany gmin w krótkim czasie uwierzył w to, że jest on w stanie, po przeistoczeniu się w proletariat, ruszyć z posad bryłę świata i nie tylko tę bryłę ruszał ale bryła ta zaczęła ociekać krwią i jęczeć od bólu zadanego tylu istotom ją zamieszkujących. Tak też dzisiaj to sploratyzowanie Kościoła może mieć bardzo poważne następstwa polegające nie tylko na zupełnym zaniku wiary ale na osadzenie w tym urobionym gruncie nowej rewolucyjnej paranoi współczesnego mobu.

Zanikanie znaczenia Katedr wiąże sie z coraz bardziej swobodnym interpretowaniem nauki Kościoła przez niektóre zakony czy też poszczególnych zakonników. Temat ten był już wiele razy przez nas poruszany i nie bardzo widać aby cokolwiek miało się w tej materii zmienić. Wplatanie świąt laickich rodowodu masońskiego w katolicki porządek liturgiczny jest bardzo szkodliwe nie tylko dla nas parafian. Słowik w przesadnie rozbudowanej formie wprowadzał elementy pogańskie w liturgiczny porządek Mszy św. tak że została ona sprowadzana do tworzenia tła dla dziecięcych występów. Dla tutejszych dzieci dzień dziecka czy też dzień matki, dzień kobiet czy dzień ojca pozostaje w pamięci jako najważniejsze święta Kościoła Katolickiego, gdyż wtedy organizowane jest w kościele wiele imprez rozrywkowych zakończonych uroczystym obiadem i wspólnym biesiadowaniem. Wiele razy zwracaliśmy uwagę tutejszym zakonnikom, że nie życzymy sobie wprowadzania tego typu atrakcji w liturgiczny porządek Mszy. św. Po naszej interwencji u przełożonych Słowika tego typu excesy masońskie jakby zelżały ale i tak w tego typu „święta” zmuszeni jesteśmy uczęszczać do innego ośrodka duszpasterskiego. W ostanią niedzielę Ryba prawdopodobnie na polecenie Słowika znowu wrócił do tego nachalnego świętowania dnia ojca. Wątek ten przewijał się przez cały czas trwania Mszy. Św. burząc porządek liturgicznego obrządku i wprowadzał zupełnie nie przystające do powagi i nastroju Mszy św. element masońskiego antychrześcijańskiego przesłania. W dzisiejszym świecie gdzie problem nieodpowiedzialnego ojcowstwa tak bardzo niszczy nasz społeczny porządek sprowadzanie fizjologicznego aktu zapłodnienia do wymiaru heroicznego czynu uświęconego powagą autorytetu Kościoła można uznać za bardzo niebezpieczny aspekt herezji masońskiej sekty. Gloryfikowania ojcowstwa widzanego poprzez pryzmat płodzenia dzieci to nie tylko coś co ma posmak herezji ale coś co w dzisiejszym świecie współczesnych technik zapłodnienia jest oznaką zacofania i ignorancji. Być może współbrzmi to bardzo dobrze z przekazem wiktoraińskiej wystawy „Napoleon ..” gdzie ten ojciec narodów (takiej ilości bękartów nie pozostawił po sobie żaden władca) kreowany jest na Boga dzisiejszego republikańskiego ruchu. Ten nieszczęśnik w szponach masonerii, prawdziwą wolność odnajdywał tylko w ramionach niezliczonej armii kochanek pozostawiając po sobie nieprzebrane zastępy bękartów stanowiących prawdopodonie beton masońskiej organizacji. Nie dziwi więc fakt że Ryba (być może też członek tego tajnego bractwa) z takim uniesieniem podnosi symbol zapłodnienia do rangi elementu liturgicznego. Czy Katolik może akceptować wtrynianie mu takich herosów rozpusty i cudzołóstwa jak Napoleon do wielbienia i ukazywania jako wzór prezydentury dla republikańskego ruchu zakorzenionego w tradycji tajnych masońskich orgii? W czasach deprecjacji instytucji małżeństwa, rozwodów na niespotykaną dotychczas skalę, sierot z rozbitych małżeństw, niechęci do zawierania małżeństw przez młodych ludzi, terrorze dewiacji, gloryfikacji rozpusty i wyuzdania tego typu postawa jaką reprezentuje Ryba graniczy z zupełnym zanikiem wiary lub też wykonywaniem zleceń braci masońskich. Nie bez znaczenia jest tu też wpływ niejakiego pana Janka właściciela warsztatu samochodowego czerpiącego zysk z bycia zawiadowcą tutejszego komitetu kościelnego i współorganizatora tego typu pogańskich biesiad. Ci ludzie a właściwie ta klika Słowika od dłuższego już czasu w sposób bardzo skuteczny niszczą naszą parafialną społeczność. Tylko dzięki naszym dość częstym interwenjom w kościele w Richmond możemy uczestniczyć jeszcze w Mszy św. sprawowanej w zgodzie z obrządkiem Kościoła katolickiego. Ta sprawa ma jescze inny wymiar. Wiele osób przybyłych do Australii zostawało poddawanych psychicznej sterylizacji. Szczególnie my Polacy bardzo dobrze wykształceni, pochodzący ze znaczących rodów byliśmy rzuceni w otchłań australijskich obozów „pracy” tak aby uniemożliwić nam nie tylko posiadanie własnego dziecka ale również zabić w nas jakąkolwiek myśl o adopcji. Wielką rolę w tej akcji wyniszczania polskiej elity odegrał Słowik i jego współpracownicy. Jest czymś zupełnie nieludzkim znęcanie się nad ofiarami australijskich metod psychicznej sterylizacji przez Rybę ukazującego takich bohaterów zapładniania jak pan Janek i pomijanie aspektu tworzenia warunków bardzo dobrej rozrodczości rasy narodu wypranego ze wszystkich ludzkich odruchów czy też pewnych warstw narodu polskiego uprzywilejowanych na mocy dekretu przepowiedni Lenina. Zwracamy się z tego miejsca do przełożonego Słowika o natychmiastowe położenie kresu tego typu praktykom. Zwracamy się również do przełożonego Ryby w Krakowie o podjęcie decyzji umożliwiającej nam uczestnictwo we Mszy św. w kościele w Richmond.  

 

Adres:

The Queen Jadwiga Foundation

P.O. Box 654, Toorak, VIC 3142

Australia