QJFStruktura QJFQJF KioskQJF BiuletynQJF GaleriaQJRIUMembership

Queen Jadwiga's Knights

HOME

 

No. 1, July 2003

The Queen Jadwiga Foundation – Dar Świętej Jadwigi Królowej

Dr. Zbigniew Leś

 

Przedstawiając sylwetkę wybitnej postaci zwykle podaje się kilka biograficznych faktów, rzadziej pokazuje się działalność owej osoby a już zupełnie marginalnie traktuje się owoce owej dzialalności. A przecież w naszej chrześcijańskiej tradycji odwołujemy się do ewangelicznego przesłania “po owocach ich poznacie”.

Pisząc o św. Jadwidze Królowej można by sięgać do historycznych dokumentów, których wiarygodność nie zawsze jest możliwa do ustalenia. Myślę że naukowe metody stosowane w badaniach historycznych powinny być wzbogacone o interdysyplinarne podejście pozwalające na wieloaspektową weryfikację niektórych historycznych faktów, jako że od zarania dziejów wszystkie dokumenty historyczne byly poddawane “ideologicznej” obróbce expertów od propagandowej manipulacji. W przypadku św. Jadwigi Królowej, która w swym życiu doznała tak wiele upokorzenia od rozbudowanej krzyżackiej machiny propagandowej, opieranie sie na dokumentach historycznych pozostawionych przez tego typu “wiarygodne” zródło byłoby czymś zupełnie nieprawidłowym. Dla tych którzy znają tylko w niewielkim stopniu ten okres w dziejach Europy byloby trudno zrozumiec tego typu ostrożność w korzystaniu z dostępnego przecież materiału. Jestesmy przeciez przez ostatnie stulecia pouczani jak nalezy “robić” historię. Tak więc z takim zapałem zaczynamy od kosy i sukmany i dziwimy się że kończymy na sierpie, młocie i drelichu. Przecież kosa od zarania dziejów byla już nie tylko symbolem śmierci ale także jej zwyczajnym narzędziem pracy, którego nie zamieniła na żaden nowoczesny sprzęt w dobie rewolucji przemysłowej. Kto nie wierzy niech sięgnie chociażby do albumu z obrazami J. Malczewskiego. Sypanie kopca może rownież dobrze być postrzegane jako tworzenie grobowca dla naszych narodowych ideałów, wszak porzuciliśmy (na szczeście nie wszyscy) Bogurodzicę i daje nam teraz przykład Bonaparte, tylko nie za bardzo wiadomo co mamy zwycieżać. A przecież nawet ostatnio Prezydent “prawie” wszystkich Polaków sięgał do antypolskiego paszkwilu pragnąc nam narzucić swój “kurs” historii. Ponoć się to udało. Co na to św. Jadwiga Królowa? Przecież to owoce jej poświęcenia są tak deptane i upokarzane. Przekazywana jest tradycja że podczas modlitwy przed krzyżem Wawelskim św. Jadwiga miała usłyszeć słowa Chrystusa wypowiedziane do niej “Czyń co widzisz”. Można to interpretować jako zwrócenie uwagi na znaki jakie spotykamy w swym życiu i tylko od nas zależy czy umiemy je wlaściwie odczytać. Myślę że the Queen Jadwiga Foundation jest też takim znakiem i samo jej powstanie może o tym świadczyć. A jak powstała? Mając zaakceptowany artykuł na konferencję w Wiedniu i po ogromnych bojach stoczonych w instytucie, jako że jak nam wmawiano taki wyjazd mógłby zrujnować tak szacowną uczelnię jak Monash University, udało nam się otrzymać częściowe pokrycie kosztów owego wyjazdu. Tak więc po dobrym przyjęciu naszego referatu na konferencji i bardzo miłym pobycie w Wiedniu jedziemy do Polski aby po latach spotkać się z rodzicami. Ponieważ wracaliśmy z Wiednia byliśmy pod wrażeniem zwycięstwa Wiedeńskiego dziwiąc się zarazem że w Wiedniu brak śladów tego tak doniosłego wydarzenia. Po przyjeżdzie do Krakowa jak zwykle wizyta na Wawelu i modlitwa przed krzyżem Królowej Jadwigi. Z przejęciem wpatrywaliśmy się w strzemię z konia Sułtana tureckiego zawieszone przez Jana III Sobieskiego (jako votum na oltarzu) nie bardzo rozumiejąc wtedy dlaczego to właśnie w tym miejscu zostało ono umiejscowione. Oczywiście z ogromnym zażenowaniem muszę wyznać że w owym czasie nie wiedzieliśmy o tym ze Królowa Jadwiga została ogłoszona świętą i że w ołtarzu znajduje się urna z prochami Pani Wawelskiej. Był początek lipca roku 1999 a więc dokładnie 600 lat od czasu gdy św. Jadwiga sporządzała swój testament żegnając się z ukochanym wzgórzem Wawelskim. W tym czasie te daty jeszcze nic nam nie mówiły. A Królowa Jadwiga – niestety jak większość Polaków wiedzieliśmy, że byla Żoną Wladysława Jagiełły, kobietą bardzo piękną i mądrą, która w jakiś sposób związana jest z Uniwersytetem Jagiellońskim. Przecież każde dziecko wie, że Uniwersytet jest Jagielloński i że nie jest to Uniwersytet Jadwigi choć tak poprawnie powinien się nazywać. Przecież na samym Uniwersytecie niewiele jest miejsca dla Królowej Jadwigi i dopiero z okazji odnowienia uniwersytetu w Auli Collegium Novum na miejscu Kopernika pojawił się obraz Królowj Jadwigi. No coż, takie jest ludzkie prawo wdzięczności - amnezja, ale czy tylko? Tak więc jak większość studentów UJ radowaliśmy się z faktu że wielki Król Jagiełło obdarował nas takim wspaniałym darem, jakim bez wątpienia jest uniwersytet. Jakoś nasz krytyczny umysł nie zadał sobie trudu do zastanowienia się nad faktem, że skądinąd wybitny władca, jednakże bez żadnego kontaktu ze środowiskiem uniwersyteckim (na Litwie w owym czasie tego typu instytucje nie istniały), a Król Jagiełło nie był bywalcem na dworach zachodniej Europy, mógł sobie pozwolić na tak kosztowną instytucję bez wielkiego praktycznego użytku. Toć to przecież dzisiaj w XXI wieku niektórzy z tutejszej Polonii doradzali nam żeby dyplomy uniwersyteckie zwyczajnie “olać” i pójść pracować gdzieś na czarno - przecież do czego miały one nam być potrzebne w Australii. Również cele the Queen Jadwiga Foundation wydają się niektórym zbyt …. niepraktyczne. Szokują nas niektóre cierpkie uwagi rzucane pod adresem Fundacji i tzw. kontrpropzycja - fundacja pomocy bezdomnym dzieciom. Tak to nie fikcja i to nie tylko od ludzi nawet bez tzw. małej matury. Proszę sobie wyobrazić Królową Jadwigę, jej siłę charakteru, wiarę i miłość do naszego narodu kiedy przyszło jej przekonać do projektu odnowienia Akademii Krakowskiej otoczenie dworzan, którzy mieli się zgodzić na wyrzucenie tylu pieniędzy na tak niepewną inwestycję. Jakich argumentów użyła, ile łez wylała i jaką walkę musiała stoczyć z mentalnością ówczesnych dygnitarzy dworu krakowskiego. Wyprosiła bullę od Papieża Bonifacego, zgromadziła wokół siebie grono wykształconych ludzi, co nie było wcale sprawą łatwą. Bardzo dokładnie zaplanowała każdy szczegół związany z powołaniem do życia Akademii. Wiedziała dobrze, znając środowisko ówczesnego dworu, że po Jej śmierci znajdą się inne bardziej praktycze cele jak chociażby naprawa klamek komnat zamkowych (coś takego już nam tutaj proponowano, niestety nie były to komnaty) lub budowa kolejnej kopalni …. soli, i piękny plan pójdzie w niepamięć. Z jaką determinacją ta najukochańsza władczyni walczyła o swój naród kiedy na łożu śmierci w testamencie zleciła powołanie Akademii przeznaczając na to większość swych prywatnych kosztowności. Czyż nie jest to obraz matki poświęcającej całe swe życie po to aby jej dzieci otrzymały staranne wykształcenie. Na szczęście są jeszcze takie matki w XXI wieku, znam osobiście. O Królowej Jadwidze można pisać bez końca bowiem jest to postać, która dostarczała i dostarcza inspiracji do tworzenia najwznioślejszych dzieł na wskroś przesiąkniętych chrześcijańskim przesłaniem “będziesz miłował Pana Boga swego…”. W przesłaniu św. Jadwigi Bóg jest zawsze na pierwszym miejscu i nie szczędzi ona środków aby to co Bogu przeznaczone było najpiękniejsze i najwartościowsze. Dla nowo ochrzczonej Litwy posyła najpiękniejsze obrazy, wyposażenie kościołów w artystyczne wyroby, których sama jest współautorką. Tak, taka byla ta młodziutka piękna Pani Wawelska, zawsze zatroskana o każdy szczegół życia dworskigo i państwowego, spędzając długie godziny na modlitwie i pod Krzyżem szukając natchnienia dla swych niebiańskich planów. Przecież to dzisiaj, w XXI wieku słyszymy dobre rady wspólczesnych faryzeuszy aby zacząć od rzeczy prostych, najlepiej pomocy dla niepełnosprawnych lub zbiórki pieniędzy na wysłanie dla któregoś z egzotycznych krajow. My chrześcijanie zaś powinniśmy się upodobnić do owych grup mniejszosciowych przejmując ich zwyczaje lub innymi słowy – zdziczeć całkowicie. Nie jesteśmy przeciwko zdrowo pojętej dzialalności charytatywnej. Św Jadwiga Królowa była nazywana matką ubogich, tylko że nie była to jedyna jej forma słuzenia Bogu i Narodowi. Pamiętała Ona dobrze największe przykazanie miłosci, najpierw Bóg, potem bliżni. Bez odniesienia do Boga milość bliżniego to pełen nienawiści, obłudny marksizm.

 Wracając do fundacji, po powrocie z Krakowa zastanawialiśmy się jak można by tu, w środowisku Australijskim pełnym pogardy dla wszystkiego co polskie pokazać Polskę jako kraj gdzie warto życ a nie tylko umierać dla niej. Przecież przez ostanie lata powojenne słyszeliśmy tylko że dla Ojczyzny mamy umierać jakby owo nieszczęsne fatum kosy zawisło nad naszym Narodem. Ciągłe akademie, coraz to nowe mogiły i beznadzieja, że znowu jesteśmy straconym pokoleniem. A jednak to znowu św. Jadwiga Królowa odsuwa od nas owe nieszczęsne symbole eshatologicznego wymiaru. Najpierw wybór Papieża, Polak i to na najwyższym urzedzie. Tak więc zaczynamy rozumieć, jest Ktoś kto urzeczywistnia wizje Słowackiego tylko że wydaje się że zbyt wysoko aby można było prosić. Potem, to największe zwycięstwo w historii. Naród zjednoczony pod sztandarem Solidarności pokonuje największą armię świata. Przecież jeszcze nie tak dawno, gdy podczas rozmowy z kolegą zupełnie bezwiednie, w ferworze dyskusji rzuciłem “że przecież oni nie będą wiecznie u nas siedzieć”, mając na myśli czerwonoarmistów, sam szybko sprostowałem, że przecież to niemożliwe. Tak było. Jak można było uwierzyć że najpotężniejsza armia świata wycofa się z zajętych pozycji i nie padnie ani jeden strzał. Przecież teraz, gdy to już jest faktem nie bardzo daje się to ująć w kategoriach jakichkolwiek politycznych strategii. Koniec znowu smutny. Zwyciężyliśmy najpotężniejszą armię świata i daliśmy się sprzedać “kamieniarzom” Balcerowicza. 

Wracając do genezy powstania fundacji. Postanawiamy wykorzystać obchody Jubileuszu odnowienia Akademii Krakowskiej dla ukazania Polski od innej strony. Będąc honorowym przedstawicielem obchodów jubileuszu na Australię (wybrani przez Rektora UJ), byliśmy pewni, że gdy zwrócimy sie do którejś organizacji polonijnej to otrzymamy jakąś pomoc. Nie mogliśmy wiele zdziałać, występując jako osoby prywatne. Ponieważ nie należymy do osób które łatwo odwieść od powziętego zamiaru, kierując się dobrą radą, że polonijnych organizacji o nic prosić nie należy, zwróciliśmy się do jednego z tutejszych biur porad prawnych o pomoc w uzyskaniu rejestracji stowarzyszenia. W biurze oznajmiono nam, że za 2 tys. dolarów mogą zrobić wstępne rozeznanie i że koszt wszystkich formalności zamknie się w granicach kilkunastu tysięcy dolarów. To był dość mocny cios. Jak znależć kogoś kto jest wychowankiem UJ i zechce przyłączyć sie do takiego niepraktycznego biznesu. Po naszych doświadczeniach w Australii nie odważyliśmy się komukolwiek wspomnieć o tak kosztownej imprezie. Sami byliśmy w fatalnej sytuacji finansowej, zrujnowani wyjazdem nie na urlop wypoczynkowy, w Australii takie pojęcie jak urlop, wypoczynek są czymś surrealnym, ale normalną harówką na konferencjach. Artykuly konferencyjne są jednym z warunków przedłużenia kontraktu. Artykuł trzeba najpierw napisać na podstawie prowadzonych badan, nastepnie należy go wysłać i mieć zaakceptowany a następnie wygłosić na konferencji. Wszystko to kosztem wolnego czasu. Większość artykułów pisanych przez nas to sprawa dodatkowej pracy za którą nikt nam nie płaci. Na konferencjach konkurujemy z naukowcami z najlepszych instytutów i czasem płakać się chce, że każde nasze osiągnięcie to powód do kolejnych szykan. Do kogo sie zwrócić? Od polonijnych ‘działaczy’ slyszymy ciągle że za dużo byśmy chcieli. Postanawiamy nie dać za wygraną i udajemy się do znajomego odwokata angielskiego pochodzenia. Ponieważ jest to znany i ceniony specjalista obawialiśmy się że koszt samej porady będzie poza naszymi skromnymi możliwościami, i tu miłe rozczarowanie. Możemy założyć fundację, nie musimy być milionerami i wszystko wedlug cennika – zupełnie inny świat. Jesteśmy zachwyceni, jednakże po wstępnej euforii, kolejne pytanie. Co dalej? Wiemy, że w tym przedsięwzięciu jesteśmy skazani tylko na siebie. Nazwa Fundacja wychowankow UJ nie może być brana pod uwagę. Szukamy gorączkowo i oczywiscie - Kopernik. Jesteśmy zadowoleni i ponieważ kolejne spotkanie wypada w następnym tygodniu, zabieramy się do pracy nad kolejnym artykułem konferencyjnym. W przededniu wizyty u adwokata ukladamy zarys celów fundacji i wpisujemy nazwę Kopernik Foundation. W pewnej chwili staje mi przed oczyma Krzyż Jadwigi i zupełnie bezwiednie wykrzykuję The Queen Jadwiga Foundation. Zmieniamy nazwę i następnego dnia dostarczamy wszystkie dokumenty niezbędne do rejestracji The Queen Jadwiga Foundation. Jesteśmy jednakże pełni wewnętrznej niepewności czy mamy prawo używania imienia Królowej Jadwigi dla fundacji i czy cele które wyznaczyliśmy nie okażą się być zbyt małe. Postanowiliśmy podzielić sie swymi wątpliwościami z Krakowem i otrzymujemy wiadomość, że właśnie Rektor UJ tworzy Fundusz Królowej Jadwigi. W e-mail którą otrzymaliśmy z Krakowa, przed imieniem Jadwigi pojawiają się litery ‘św’. Jesteśmy przerażeni, jak to możliwe że nie słyszeliśmy o kanonizacji Królowej. Co z fundacją? Zrezygnować z używania imienia św. Królowej, zmienić cele. Jak zdołamy udżwignąć ciężar odpowiedzialności za Fundację św. Krolówej oddając na ten cel przysłowiowy wdowi grosik. Przeżywamy bardzo ten okres i nie możemy się zdecydować na jakikolwiek krok. Sprawę przesądza nasz adwokat, przysylając nam zawiadomienie, że jeżeli w okresie 6 miesiecy nie otrzymamy odpowiedzi odmownej, możemy uważac fundację za zarejestrowaną. Powoli oswajamy się z myślą Fundacji św. Jadwigi Królowej jednakże każde przedsięwzięcie wydaje się prozaiczne i niegodne św. Królowej. Postanawiamy we wszystkim zdać się na św. Jadwigę. Jeżeli ta fundacja powstała wbrew Jej woli, to nie zostanie zarejestrowana. W tym też czasie dostajemy książkę Oscara Haleckiego “Jadwiga of Anjou and the rise of the East Central Europe”. Już kilka pierwszych stron przytłacza - to nie córka Kazimierza Wielkiego jak poprzednio myśleliśmy ale dziedziczka jednego z najpotężniejszych rodów Europy. W miarę czytania rośnie podziw dla tej niezwykłej postaci, z drugiej strony całkowita apatia i brak wiary, że możemy udżwignać cieżar odpowiedzialności założyciela The Queen Jadwiga Foundation. Zaczęliśmy od stowarzyszenia wychowanków UJ i nagle zostaliśmy postawieni przed zadaniem, które zupełnie nas paraliżowało. Czuliśmy jakby ktoś zadrwił sobie z nas. To my nie mając prawie zupełnie nic, mamy tworzyć fundację jednej z najszlachetniejszych postaci w całej naszej historii, jednej z najpiękniejszych kobiet tego okresu, przedstawicielki jednego z najpoteżniejszych rodów Europy, mądrej Królowej i Świętej. Jednakże w trakcie czytania pewne fakty z mojego życia zaczynały nabierać zupełnie innego wymiaru. Otóż zupełnie niespodziewanie tuż po przyjęciu na studia wyjechałem na Węgry do luksusowgo ośrodka wczasowego nie majac wtedy grosza przy duszy. Zupełnie niespodziewanie zostaliśmy zaproszeni do Francji. Moim marzeniem było zobaczenie Paryża, a zamieszkaliśmy w regionie Anjou. Bardzo miło wspominamy naszą pierwszą wyprawę do Wiednia. Tych znaków jest dużo więcej i dopiero w kontekście św. Jadwigi stają się bardziej czytelne. Taka interpretacja jest bardzo potrzebna, gdyż buduje wiarę do podjęcia tak trudnego zadania. Mija sześć miesięcy i ...jesteśmy zarejestrowani. Powoli oswajamy się z myślą że mamy najpiękniejszą fundację ze wszystkich istniejących na świecie i że św. Jadwiga Królowa jest jej patronką. Ponieważ chcieliśmy otrzymać jakieś “potwierdzenie” z Krakowa dla istniejącej fundacji, zwróciliśmy się do ówczesnego Dyrektora zamku wawelskiego o przysłanie nam reprodukcji “krzyża Jadwigi”. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy o co prosimy. Jak pózniej dowiedzieliśmy się, Królowa Jadwiga jadąc do Polski wiozła ze sobą krzyż przeczuwając, że wraz ze zgodą na koronowanie na Króla Polski bierze na siebie krzyż, który towarzyszył jej do ostatnich dni jej życia. Krzyż ten otrzymaliśmy z Wawelu i dopiero wtedy zrozumieliśmy jak ogromny ciężar wzięliśmy na swoje barki. Zaczynaliśmy od przysłowiowego zera nie bardzo mogąc liczyć na jakąkolwiek pomoc. W pierwszym okresie podjęliśmy się organizowania wystawy o Universytecie Jagiellońskim. Wysłaliśmy wiele listów do niemal wszystkich organizacji polonijnych w całej Australii. Otrzymaliśmy jedną odpowiedż, że jest to zbyt kosztowne przedsięwzięcie. Byliśmy zaszokowani, gdyż zaraz po przyjeżdzie wmawiano nam, że Polonia Australijska należy do najbogatszych i prawie każdy posiada dom z basenem. Twierdzenie to jest prawdziwe tylko ze pojęcie “basen” odnosiło się do innego desygnatu i stało w sprzeczności z innym pokrewnym pojęciem a mianowicie “pływanie”. W pierwszym roku było najtrudniej. Dziwił nas fakt iż nam wmawiano że tutaj każdy zaczynał od zera, gdyż takie instytucje jak radio 3zzz są wybudowane, wyposażone i utrzymywane z dotacji rządowych. Pracujący tam prezenterzy wykonują pracę nie otrzymując wynagrodzenia jednakże nikt nie wymaga od nich zakupu nadajnika i opłaty rzeczywistych kosztów jego eksploatacji, nie mówąc już o takich drobiazgach jak telefon czy wyposażenie studia. My musimy wszystko pokrywać z naszych prywatnych środków i jeszcze ciągle są tacy, którym i to się nie podoba. A jednak the Queen Jadwiga Foundation zaczyna być znana w świecie i to zaledwie po dwóch latach dzialałności i to tylko dzięki pomocy naszej najukochańszej Patronki. Zaczynamy rozumiec słowa “wiara czyni cuda” i jesteśmy przekonani że to nie my wybraliśmy św. Jadwigę Królową ale ona nas wybrała. Warto zauważyć że w czasie gdy wracaliśmy z Wiednia i stanęliśmy przed krzyżem Jadwigi był początek lipca roku 1999, a wiec dokładnie 600 lat od czasu gdy św Jadwiga sporządzała swój testament żegnając się z ukochanym wzgórzem Wawelskim. Teraz zrozumieliśmy wymowę tego faktu, to rzeczywiście fundacja Królowej Jadwigi i nie myśmy ją zakładali tylko nam została przekazana prośba o jej odnowienie. Na zakończenie znak odczytanie którego pozostawiam naszym czytelnikom. Otóż w Polsce jest zwyczaj obchodzenia imienin o którym tu w Australii zupełnie zapomnieliśmy. Zaraz na początku naszego “dobrowolnego zesłania” otrzymywaliśmy kartki imieninowe i udało sie kilka imprez imieninowych zorganizować. Po kilku latach, my zapomnieliśmy wysłać kartki imieninowe, tak że i o nas zaczęto zapominać. Aż nadszed taki rok że żadna upragniona kartka nie dotarła. Nadszedł rok 2003 -  trzeci rok od czasu założenia fundacji. Był to okres ciężkiej pracy i wielkiego obciążenia ogromem zadania jakim jest rozwijanie działalności The Queen Jadwiga Foundation. Otrzymaliśmy tak nam pomocne błogosławieństwo od Ojca Świętego dla The Queen Jadwiga Foundation, pozyskaliśmy nowych członków, cieszyły piękne i ciepłe słowa od Siostry Wendy Beckett, udało się wydrukować artykuły firmowane przez The Queen Jadwiga Foundation w uznanych naukowych czsopismach - jednakże czasem zaczynało brakować sił, srodków i …wiary. Nadszedł dzień imienin w którym zwykle otrzymuje się jakiś prezent, ale któż by o tym teraz pamietał. Kilka lat temu kupiliśmy lilie w doniczce, które zakwitają w okresie czerwiec lipiec. W 2002 roku lilijka zakwitła wcześniej. Otoż dokładnie w dzień imienin Żony wypatrzyłlem biały ledwie rozwijający się pąk lilijki. To byla wielka radość. Za kilka dni pojawił sie drugi co mnie ogromnie ucieszyło. Po uplywie kilku tygodni doniczka wydawała się niezdolna do pomieszczenia przepięknie kwitnących kwiatów. Nadszedł 17 luty, lilijki już dawno przekwitły, pozostały wspomnienia dawnych imprez i nadzieja że może jednak ktoś pamięta. Tego dnia obudziłem się wcześniej i chociaż nie należę do tych co wielką wagęe przywiązują do interpretacji snów, zastanawiałem się nad snem w którym widziałem zakwitłą lilijkę w owej doniczce. Trochę zły na siebie, że daję się nabrać na rozważania psychoanalityczne czy też wróżbiarskie zamierzałem zasnąć bez dalszego roztrząsania owego snu. Jednakże sprawdzenie czy owa lilijka zakwitła nie jest trudnym zadaniem. Po obejrzeniu zawartości doniczki przekonałem się że sen jest tylko snem i już miałem wrócić aby kontynuować przerwany nocny wypoczynek, jednakże jakaś siła skierowałla mnie ponownie w kierunku doniczki. Tym razem rzeczywiście przecudny bielutki pączek lili zdawał się uśmiechać wynurzając się z zieleni doniczki. To bylo zupelnie tak jak widziałem to we śnie. Czy można otrzymać piękniejszy podarunek imieninowy? Lilijka rozwinęła sie przepięknie i kwitła do 3 maja. Zasuszona została zachowana jako najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek otrzymałem.

 

Copyright The Queen Jadwiga Foundation

Adres:

The Queen Jadwiga Foundation

P.O. Box 654, Toorak, VIC 3142

Australia