No.
1, July 2003
The Queen Jadwiga Foundation
– Dar Świętej Jadwigi
Królowej
Dr. Zbigniew Leś
Przedstawiając sylwetkę
wybitnej postaci zwykle podaje się kilka biograficznych faktów,
rzadziej pokazuje się działalność owej osoby a już
zupełnie marginalnie traktuje się owoce owej dzialalności. A
przecież w naszej chrześcijańskiej tradycji odwołujemy
się do ewangelicznego przesłania “po owocach ich poznacie”.
Pisząc o św. Jadwidze
Królowej można by sięgać do historycznych dokumentów,
których wiarygodność nie zawsze jest możliwa do ustalenia.
Myślę że naukowe metody stosowane w badaniach historycznych
powinny być wzbogacone o interdysyplinarne podejście
pozwalające na wieloaspektową weryfikację niektórych
historycznych faktów, jako że od zarania dziejów wszystkie dokumenty
historyczne byly poddawane “ideologicznej” obróbce expertów od
propagandowej manipulacji. W przypadku św. Jadwigi Królowej, która w
swym życiu doznała tak wiele upokorzenia od rozbudowanej
krzyżackiej machiny propagandowej, opieranie sie na dokumentach
historycznych pozostawionych przez tego typu “wiarygodne” zródło
byłoby czymś zupełnie nieprawidłowym. Dla tych którzy
znają tylko w niewielkim stopniu ten okres w dziejach Europy byloby
trudno zrozumiec tego typu ostrożność w korzystaniu z
dostępnego przecież materiału. Jestesmy przeciez przez
ostatnie stulecia pouczani jak nalezy “robić” historię. Tak
więc z takim zapałem zaczynamy od kosy i sukmany i dziwimy
się że kończymy na sierpie, młocie i drelichu.
Przecież kosa od zarania dziejów byla już nie tylko symbolem
śmierci ale także jej zwyczajnym narzędziem pracy, którego
nie zamieniła na żaden nowoczesny sprzęt w dobie rewolucji
przemysłowej. Kto nie wierzy niech sięgnie chociażby do
albumu z obrazami J. Malczewskiego. Sypanie kopca może rownież
dobrze być postrzegane jako tworzenie grobowca dla naszych narodowych
ideałów, wszak porzuciliśmy (na szczeście nie wszyscy)
Bogurodzicę i daje nam teraz przykład Bonaparte, tylko nie za
bardzo wiadomo co mamy zwycieżać. A przecież nawet ostatnio
Prezydent “prawie” wszystkich Polaków sięgał do antypolskiego
paszkwilu pragnąc nam narzucić swój “kurs” historii. Ponoć
się to udało. Co na to św. Jadwiga Królowa? Przecież to
owoce jej poświęcenia są tak deptane i upokarzane.
Przekazywana jest tradycja że podczas modlitwy przed krzyżem
Wawelskim św. Jadwiga miała usłyszeć słowa
Chrystusa wypowiedziane do niej “Czyń co widzisz”. Można to
interpretować jako zwrócenie uwagi na znaki jakie spotykamy w swym
życiu i tylko od nas zależy czy umiemy je wlaściwie
odczytać. Myślę że the Queen Jadwiga Foundation jest
też takim znakiem i samo jej powstanie może o tym
świadczyć. A jak powstała? Mając zaakceptowany
artykuł na konferencję w Wiedniu i po ogromnych bojach stoczonych
w instytucie, jako że jak nam wmawiano taki wyjazd mógłby
zrujnować tak szacowną uczelnię jak Monash University, udało
nam się otrzymać częściowe pokrycie kosztów owego
wyjazdu. Tak więc po dobrym przyjęciu naszego referatu na
konferencji i bardzo miłym pobycie w Wiedniu jedziemy do Polski aby po
latach spotkać się z rodzicami. Ponieważ wracaliśmy z
Wiednia byliśmy pod wrażeniem zwycięstwa Wiedeńskiego
dziwiąc się zarazem że w Wiedniu brak śladów tego tak
doniosłego wydarzenia. Po przyjeżdzie do Krakowa jak zwykle
wizyta na Wawelu i modlitwa przed krzyżem Królowej Jadwigi. Z
przejęciem wpatrywaliśmy się w strzemię z konia
Sułtana tureckiego zawieszone przez Jana III Sobieskiego (jako votum
na oltarzu) nie bardzo rozumiejąc wtedy dlaczego to właśnie
w tym miejscu zostało ono umiejscowione. Oczywiście z ogromnym
zażenowaniem muszę wyznać że w owym czasie nie
wiedzieliśmy o tym ze Królowa Jadwiga została ogłoszona
świętą i że w ołtarzu znajduje się urna z
prochami Pani Wawelskiej. Był początek lipca roku 1999 a
więc dokładnie 600 lat od czasu gdy św. Jadwiga sporządzała
swój testament żegnając się z ukochanym wzgórzem Wawelskim.
W tym czasie te daty jeszcze nic nam nie mówiły. A Królowa Jadwiga –
niestety jak większość Polaków wiedzieliśmy, że
byla Żoną Wladysława Jagiełły, kobietą bardzo
piękną i mądrą, która w jakiś sposób związana
jest z Uniwersytetem Jagiellońskim. Przecież każde dziecko
wie, że Uniwersytet jest Jagielloński i że nie jest to
Uniwersytet Jadwigi choć tak poprawnie powinien się nazywać.
Przecież na samym Uniwersytecie niewiele jest miejsca dla Królowej
Jadwigi i dopiero z okazji odnowienia uniwersytetu w Auli Collegium Novum
na miejscu Kopernika pojawił się obraz Królowj Jadwigi. No
coż, takie jest ludzkie prawo wdzięczności - amnezja, ale
czy tylko? Tak więc jak większość studentów UJ
radowaliśmy się z faktu że wielki Król Jagiełło
obdarował nas takim wspaniałym darem, jakim bez wątpienia
jest uniwersytet. Jakoś nasz krytyczny umysł nie zadał sobie
trudu do zastanowienia się nad faktem, że skądinąd
wybitny władca, jednakże bez żadnego kontaktu ze środowiskiem
uniwersyteckim (na Litwie w owym czasie tego typu instytucje nie
istniały), a Król Jagiełło nie był bywalcem na dworach
zachodniej Europy, mógł sobie pozwolić na tak kosztowną
instytucję bez wielkiego praktycznego użytku. Toć to
przecież dzisiaj w XXI wieku niektórzy z tutejszej Polonii doradzali
nam żeby dyplomy uniwersyteckie zwyczajnie “olać” i
pójść pracować gdzieś na czarno - przecież do
czego miały one nam być potrzebne w Australii. Również cele
the Queen Jadwiga Foundation wydają się niektórym zbyt ….
niepraktyczne. Szokują nas niektóre cierpkie uwagi rzucane pod adresem
Fundacji i tzw. kontrpropzycja - fundacja pomocy bezdomnym dzieciom. Tak to
nie fikcja i to nie tylko od ludzi nawet bez tzw. małej matury.
Proszę sobie wyobrazić Królową Jadwigę, jej
siłę charakteru, wiarę i miłość do naszego
narodu kiedy przyszło jej przekonać do projektu odnowienia
Akademii Krakowskiej otoczenie dworzan, którzy mieli się zgodzić
na wyrzucenie tylu pieniędzy na tak niepewną inwestycję.
Jakich argumentów użyła, ile łez wylała i jaką
walkę musiała stoczyć z mentalnością ówczesnych
dygnitarzy dworu krakowskiego. Wyprosiła bullę od Papieża
Bonifacego, zgromadziła wokół siebie grono wykształconych
ludzi, co nie było wcale sprawą łatwą. Bardzo
dokładnie zaplanowała każdy szczegół związany z
powołaniem do życia Akademii. Wiedziała dobrze, znając
środowisko ówczesnego dworu, że po Jej śmierci znajdą
się inne bardziej praktycze cele jak chociażby naprawa klamek
komnat zamkowych (coś takego już nam tutaj proponowano, niestety
nie były to komnaty) lub budowa kolejnej kopalni …. soli, i
piękny plan pójdzie w niepamięć. Z jaką
determinacją ta najukochańsza władczyni walczyła o swój
naród kiedy na łożu śmierci w testamencie zleciła
powołanie Akademii przeznaczając na to większość
swych prywatnych kosztowności. Czyż nie jest to obraz matki
poświęcającej całe swe życie po to aby jej dzieci
otrzymały staranne wykształcenie. Na szczęście są
jeszcze takie matki w XXI wieku, znam osobiście. O Królowej Jadwidze
można pisać bez końca bowiem jest to postać, która
dostarczała i dostarcza inspiracji do tworzenia najwznioślejszych
dzieł na wskroś przesiąkniętych
chrześcijańskim przesłaniem “będziesz miłował
Pana Boga swego…”. W przesłaniu św. Jadwigi Bóg jest zawsze na
pierwszym miejscu i nie szczędzi ona środków aby to co Bogu
przeznaczone było najpiękniejsze i najwartościowsze. Dla
nowo ochrzczonej Litwy posyła najpiękniejsze obrazy,
wyposażenie kościołów w artystyczne wyroby, których sama
jest współautorką. Tak, taka byla ta młodziutka piękna
Pani Wawelska, zawsze zatroskana o każdy szczegół życia
dworskigo i państwowego, spędzając długie godziny na
modlitwie i pod Krzyżem szukając natchnienia dla swych
niebiańskich planów. Przecież to dzisiaj, w XXI wieku
słyszymy dobre rady wspólczesnych faryzeuszy aby zacząć od
rzeczy prostych, najlepiej pomocy dla niepełnosprawnych lub zbiórki
pieniędzy na wysłanie dla któregoś z egzotycznych krajow. My
chrześcijanie zaś powinniśmy się upodobnić do
owych grup mniejszosciowych przejmując ich zwyczaje lub innymi
słowy – zdziczeć całkowicie. Nie jesteśmy przeciwko
zdrowo pojętej dzialalności charytatywnej. Św Jadwiga
Królowa była nazywana matką ubogich, tylko że nie była
to jedyna jej forma słuzenia Bogu i Narodowi. Pamiętała Ona
dobrze największe przykazanie miłosci, najpierw Bóg, potem
bliżni. Bez odniesienia do Boga milość bliżniego to
pełen nienawiści, obłudny marksizm.
Wracając do fundacji, po powrocie z
Krakowa zastanawialiśmy się jak można by tu, w
środowisku Australijskim pełnym pogardy dla wszystkiego co
polskie pokazać Polskę jako kraj gdzie warto życ a nie tylko
umierać dla niej. Przecież przez ostanie lata powojenne
słyszeliśmy tylko że dla Ojczyzny mamy umierać jakby
owo nieszczęsne fatum kosy zawisło nad naszym Narodem.
Ciągłe akademie, coraz to nowe mogiły i beznadzieja, że
znowu jesteśmy straconym pokoleniem. A jednak to znowu św.
Jadwiga Królowa odsuwa od nas owe nieszczęsne symbole eshatologicznego
wymiaru. Najpierw wybór Papieża, Polak i to na najwyższym
urzedzie. Tak więc zaczynamy rozumieć, jest Ktoś kto urzeczywistnia
wizje Słowackiego tylko że wydaje się że zbyt wysoko
aby można było prosić. Potem, to największe
zwycięstwo w historii. Naród zjednoczony pod sztandarem
Solidarności pokonuje największą armię świata.
Przecież jeszcze nie tak dawno, gdy podczas rozmowy z kolegą
zupełnie bezwiednie, w ferworze dyskusji rzuciłem “że
przecież oni nie będą wiecznie u nas siedzieć”,
mając na myśli czerwonoarmistów, sam szybko sprostowałem,
że przecież to niemożliwe. Tak było. Jak można
było uwierzyć że najpotężniejsza armia świata
wycofa się z zajętych pozycji i nie padnie ani jeden strzał.
Przecież teraz, gdy to już jest faktem nie bardzo daje się
to ująć w kategoriach jakichkolwiek politycznych strategii.
Koniec znowu smutny. Zwyciężyliśmy najpotężniejszą
armię świata i daliśmy się sprzedać “kamieniarzom”
Balcerowicza.
Wracając do genezy powstania
fundacji. Postanawiamy wykorzystać obchody Jubileuszu odnowienia
Akademii Krakowskiej dla ukazania Polski od innej strony. Będąc
honorowym przedstawicielem obchodów jubileuszu na Australię (wybrani
przez Rektora UJ), byliśmy pewni, że gdy zwrócimy sie do
którejś organizacji polonijnej to otrzymamy jakąś pomoc. Nie
mogliśmy wiele zdziałać, występując jako osoby
prywatne. Ponieważ nie należymy do osób które łatwo
odwieść od powziętego zamiaru, kierując się
dobrą radą, że polonijnych organizacji o nic prosić nie
należy, zwróciliśmy się do jednego z tutejszych biur porad
prawnych o pomoc w uzyskaniu rejestracji stowarzyszenia. W biurze
oznajmiono nam, że za 2 tys. dolarów mogą zrobić
wstępne rozeznanie i że koszt wszystkich formalności zamknie
się w granicach kilkunastu tysięcy dolarów. To był
dość mocny cios. Jak znależć kogoś kto jest
wychowankiem UJ i zechce przyłączyć sie do takiego
niepraktycznego biznesu. Po naszych doświadczeniach w Australii nie
odważyliśmy się komukolwiek wspomnieć o tak kosztownej
imprezie. Sami byliśmy w fatalnej sytuacji finansowej, zrujnowani
wyjazdem nie na urlop wypoczynkowy, w Australii takie pojęcie jak
urlop, wypoczynek są czymś surrealnym, ale normalną
harówką na konferencjach. Artykuly konferencyjne są jednym z
warunków przedłużenia kontraktu. Artykuł trzeba najpierw
napisać na podstawie prowadzonych badan, nastepnie należy go
wysłać i mieć zaakceptowany a następnie wygłosić
na konferencji. Wszystko to kosztem wolnego czasu. Większość
artykułów pisanych przez nas to sprawa dodatkowej pracy za którą
nikt nam nie płaci. Na konferencjach konkurujemy z naukowcami z
najlepszych instytutów i czasem płakać się chce, że
każde nasze osiągnięcie to powód do kolejnych szykan. Do
kogo sie zwrócić? Od polonijnych ‘działaczy’ slyszymy ciągle
że za dużo byśmy chcieli. Postanawiamy nie dać za
wygraną i udajemy się do znajomego odwokata angielskiego
pochodzenia. Ponieważ jest to znany i ceniony specjalista
obawialiśmy się że koszt samej porady będzie poza
naszymi skromnymi możliwościami, i tu miłe rozczarowanie.
Możemy założyć fundację, nie musimy być
milionerami i wszystko wedlug cennika – zupełnie inny świat.
Jesteśmy zachwyceni, jednakże po wstępnej euforii, kolejne
pytanie. Co dalej? Wiemy, że w tym przedsięwzięciu
jesteśmy skazani tylko na siebie. Nazwa Fundacja wychowankow UJ nie
może być brana pod uwagę. Szukamy gorączkowo i
oczywiscie - Kopernik. Jesteśmy zadowoleni i ponieważ kolejne
spotkanie wypada w następnym tygodniu, zabieramy się do pracy nad
kolejnym artykułem konferencyjnym. W przededniu wizyty u adwokata
ukladamy zarys celów fundacji i wpisujemy nazwę Kopernik Foundation. W
pewnej chwili staje mi przed oczyma Krzyż Jadwigi i zupełnie
bezwiednie wykrzykuję The Queen Jadwiga Foundation. Zmieniamy
nazwę i następnego dnia dostarczamy wszystkie dokumenty
niezbędne do rejestracji The Queen Jadwiga Foundation. Jesteśmy
jednakże pełni wewnętrznej niepewności czy mamy prawo
używania imienia Królowej Jadwigi dla fundacji i czy cele które
wyznaczyliśmy nie okażą się być zbyt małe.
Postanowiliśmy podzielić sie swymi wątpliwościami z
Krakowem i otrzymujemy wiadomość, że właśnie
Rektor UJ tworzy Fundusz Królowej Jadwigi. W e-mail którą
otrzymaliśmy z Krakowa, przed imieniem Jadwigi pojawiają się
litery ‘św’. Jesteśmy przerażeni, jak to możliwe
że nie słyszeliśmy o kanonizacji Królowej. Co z
fundacją? Zrezygnować z używania imienia św. Królowej,
zmienić cele. Jak zdołamy udżwignąć
ciężar odpowiedzialności za Fundację św. Krolówej
oddając na ten cel przysłowiowy wdowi grosik. Przeżywamy
bardzo ten okres i nie możemy się zdecydować na jakikolwiek
krok. Sprawę przesądza nasz adwokat, przysylając nam
zawiadomienie, że jeżeli w okresie 6 miesiecy nie otrzymamy
odpowiedzi odmownej, możemy uważac fundację za zarejestrowaną.
Powoli oswajamy się z myślą Fundacji św. Jadwigi
Królowej jednakże każde przedsięwzięcie wydaje się
prozaiczne i niegodne św. Królowej. Postanawiamy we wszystkim
zdać się na św. Jadwigę. Jeżeli ta fundacja
powstała wbrew Jej woli, to nie zostanie zarejestrowana. W tym
też czasie dostajemy książkę Oscara Haleckiego “Jadwiga
of Anjou and the rise of the East Central Europe”. Już kilka
pierwszych stron przytłacza - to nie córka Kazimierza Wielkiego jak
poprzednio myśleliśmy ale dziedziczka jednego z
najpotężniejszych rodów Europy. W miarę czytania rośnie
podziw dla tej niezwykłej postaci, z drugiej strony całkowita
apatia i brak wiary, że możemy udżwignać cieżar
odpowiedzialności założyciela The Queen Jadwiga Foundation.
Zaczęliśmy od stowarzyszenia wychowanków UJ i nagle
zostaliśmy postawieni przed zadaniem, które zupełnie nas
paraliżowało. Czuliśmy jakby ktoś zadrwił sobie z
nas. To my nie mając prawie zupełnie nic, mamy tworzyć
fundację jednej z najszlachetniejszych postaci w całej naszej
historii, jednej z najpiękniejszych kobiet tego okresu,
przedstawicielki jednego z najpoteżniejszych rodów Europy, mądrej
Królowej i Świętej. Jednakże w trakcie czytania pewne fakty
z mojego życia zaczynały nabierać zupełnie innego
wymiaru. Otóż zupełnie niespodziewanie tuż po przyjęciu
na studia wyjechałem na Węgry do luksusowgo ośrodka
wczasowego nie majac wtedy grosza przy duszy. Zupełnie niespodziewanie
zostaliśmy zaproszeni do Francji. Moim marzeniem było zobaczenie Paryża,
a zamieszkaliśmy w regionie Anjou. Bardzo miło wspominamy
naszą pierwszą wyprawę do Wiednia. Tych znaków jest
dużo więcej i dopiero w kontekście św. Jadwigi
stają się bardziej czytelne. Taka interpretacja jest bardzo
potrzebna, gdyż buduje wiarę do podjęcia tak trudnego
zadania. Mija sześć miesięcy i ...jesteśmy
zarejestrowani. Powoli oswajamy się z myślą że mamy
najpiękniejszą fundację ze wszystkich istniejących na
świecie i że św. Jadwiga Królowa jest jej patronką. Ponieważ
chcieliśmy otrzymać jakieś “potwierdzenie” z Krakowa dla
istniejącej fundacji, zwróciliśmy się do ówczesnego
Dyrektora zamku wawelskiego o przysłanie nam reprodukcji “krzyża
Jadwigi”. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy o co prosimy. Jak pózniej
dowiedzieliśmy się, Królowa Jadwiga jadąc do Polski
wiozła ze sobą krzyż przeczuwając, że wraz ze
zgodą na koronowanie na Króla Polski bierze na siebie krzyż,
który towarzyszył jej do ostatnich dni jej życia. Krzyż ten
otrzymaliśmy z Wawelu i dopiero wtedy zrozumieliśmy jak ogromny
ciężar wzięliśmy na swoje barki. Zaczynaliśmy od przysłowiowego
zera nie bardzo mogąc liczyć na jakąkolwiek pomoc. W
pierwszym okresie podjęliśmy się organizowania wystawy o
Universytecie Jagiellońskim. Wysłaliśmy wiele listów do
niemal wszystkich organizacji polonijnych w całej Australii.
Otrzymaliśmy jedną odpowiedż, że jest to zbyt kosztowne
przedsięwzięcie. Byliśmy zaszokowani, gdyż zaraz po
przyjeżdzie wmawiano nam, że Polonia Australijska należy do
najbogatszych i prawie każdy posiada dom z basenem. Twierdzenie to
jest prawdziwe tylko ze pojęcie “basen” odnosiło się do
innego desygnatu i stało w sprzeczności z innym pokrewnym
pojęciem a mianowicie “pływanie”. W pierwszym roku było
najtrudniej. Dziwił nas fakt iż nam wmawiano że tutaj
każdy zaczynał od zera, gdyż takie instytucje jak radio 3zzz
są wybudowane, wyposażone i utrzymywane z dotacji rządowych.
Pracujący tam prezenterzy wykonują pracę nie otrzymując
wynagrodzenia jednakże nikt nie wymaga od nich zakupu nadajnika i
opłaty rzeczywistych kosztów jego eksploatacji, nie mówąc
już o takich drobiazgach jak telefon czy wyposażenie studia. My
musimy wszystko pokrywać z naszych prywatnych środków i jeszcze
ciągle są tacy, którym i to się nie podoba. A jednak the
Queen Jadwiga Foundation zaczyna być znana w świecie i to
zaledwie po dwóch latach dzialałności i to tylko dzięki
pomocy naszej najukochańszej Patronki. Zaczynamy rozumiec słowa
“wiara czyni cuda” i jesteśmy przekonani że to nie my
wybraliśmy św. Jadwigę Królową ale ona nas
wybrała. Warto zauważyć że w czasie gdy wracaliśmy
z Wiednia i stanęliśmy przed krzyżem Jadwigi był
początek lipca roku 1999, a wiec dokładnie 600 lat od czasu gdy
św Jadwiga sporządzała swój testament żegnając
się z ukochanym wzgórzem Wawelskim. Teraz zrozumieliśmy wymowę
tego faktu, to rzeczywiście fundacja Królowej Jadwigi i nie myśmy
ją zakładali tylko nam została przekazana prośba o jej
odnowienie. Na zakończenie znak odczytanie którego pozostawiam naszym
czytelnikom. Otóż w Polsce jest zwyczaj obchodzenia imienin o którym
tu w Australii zupełnie zapomnieliśmy. Zaraz na początku
naszego “dobrowolnego zesłania” otrzymywaliśmy kartki imieninowe
i udało sie kilka imprez imieninowych zorganizować. Po kilku
latach, my zapomnieliśmy wysłać kartki imieninowe, tak
że i o nas zaczęto zapominać. Aż nadszed taki rok
że żadna upragniona kartka nie dotarła. Nadszedł rok
2003 - trzeci rok od czasu
założenia fundacji. Był to okres ciężkiej pracy i
wielkiego obciążenia ogromem zadania jakim jest rozwijanie działalności
The Queen Jadwiga Foundation. Otrzymaliśmy tak nam pomocne
błogosławieństwo od Ojca Świętego dla The Queen
Jadwiga Foundation, pozyskaliśmy nowych członków, cieszyły
piękne i ciepłe słowa od Siostry Wendy Beckett, udało
się wydrukować artykuły firmowane przez The Queen Jadwiga
Foundation w uznanych naukowych czsopismach - jednakże czasem
zaczynało brakować sił, srodków i …wiary. Nadszedł
dzień imienin w którym zwykle otrzymuje się jakiś prezent,
ale któż by o tym teraz pamietał. Kilka lat temu kupiliśmy
lilie w doniczce, które zakwitają w okresie czerwiec lipiec. W 2002
roku lilijka zakwitła wcześniej. Otoż dokładnie w
dzień imienin Żony wypatrzyłlem biały ledwie
rozwijający się pąk lilijki. To byla wielka
radość. Za kilka dni pojawił sie drugi co mnie ogromnie
ucieszyło. Po uplywie kilku tygodni doniczka wydawała się
niezdolna do pomieszczenia przepięknie kwitnących kwiatów.
Nadszedł 17 luty, lilijki już dawno przekwitły,
pozostały wspomnienia dawnych imprez i nadzieja że może
jednak ktoś pamięta. Tego dnia obudziłem się
wcześniej i chociaż nie należę do tych co wielką
wagęe przywiązują do interpretacji snów, zastanawiałem
się nad snem w którym widziałem zakwitłą lilijkę w
owej doniczce. Trochę zły na siebie, że daję się
nabrać na rozważania psychoanalityczne czy też
wróżbiarskie zamierzałem zasnąć bez dalszego
roztrząsania owego snu. Jednakże sprawdzenie czy owa lilijka
zakwitła nie jest trudnym zadaniem. Po obejrzeniu zawartości
doniczki przekonałem się że sen jest tylko snem i już
miałem wrócić aby kontynuować przerwany nocny wypoczynek,
jednakże jakaś siła skierowałla mnie ponownie w
kierunku doniczki. Tym razem rzeczywiście przecudny bielutki
pączek lili zdawał się uśmiechać wynurzając
się z zieleni doniczki. To bylo zupelnie tak jak widziałem to we
śnie. Czy można otrzymać piękniejszy podarunek
imieninowy? Lilijka rozwinęła sie przepięknie i kwitła
do 3 maja. Zasuszona została zachowana jako najpiękniejszy
prezent jaki kiedykolwiek otrzymałem.
|